Ceny ropy naftowej są obecnie w dużej mierze wspierane przez polityków. Po pierwsze, niedawna wizyta saudyjskiego księcia Mohammeda bin Salmana w Stanach Zjednoczonych wzbudziła obawy o zaostrzenie retoryki USA względem Iranu (co do którego Arabia Saudyjska również odnosi się z krytycyzmem), a dokładniej – o nałożenie na nowo sankcji na eksport ropy z Iranu. Nie jest to całkowicie wykluczone, ponieważ przywódcy USA i Arabii Saudyjskiej zgodnie powtarzali niedawno, że zniesienie sankcji przez Baracka Obamę uważają za błąd.
Po drugie, pojawiły się informacje zarówno ze strony Arabii Saudyjskiej, jak i Rosji, o chęciach przedłużenia porozumienia naftowego. W obecnej formie obowiązuje ono do końca 2018 r. i wcześniej jego sygnatariusze dawali do zrozumienia, że przedłużenia nie będzie. Co prawda nie wykluczali oni jakiejś formy współpracy od początku 2019 r., jednak brakowało deklaracji, jak owa współpraca mogłaby wyglądać. Gdyby jednak przedłużenie obowiązywania limitów produkcji ropy naftowej miało wejść w życie, to niewątpliwie byłoby ono wsparciem dla cen tego surowca na globalnych rynkach i stanowiłoby przeciwwagę do gwałtownie rosnącej produkcji ropy w USA. Niemniej, warto jednocześnie pamiętać, że nie wszystkie kraje OPEC entuzjastycznie wypowiadają się w kwestii przedłużenia porozumienia naftowego, właśnie ze względu na rosnącą siłę USA na globalnym rynku tego surowca.