"Dollar is as good as gold" brzmiała amerykańska powojenna doktryna walutowa. Od tamtego czasu dolar uległ znacznej deprecjacji, ale u nas panowało wyniesione jeszcze z PRL przekonanie, że inwestycja w amerykańskie pieniądze to bezpieczna lokata kapitału. Oczywiście, profesjonalni traderzy walutowi, monitorujący rynki stóp procentowych, analizujący bilanse płatnicze itp. zdawali sobie sprawę z tego, że dolar jest przeszacowany. Jednak wśród większości społeczeństwa obecna "śmiesznie niska" cena "zielonych" wywołuje zaskoczenie.

Osoba, która dwa i pół roku temu zdecydowała się oszczędzać w dolarach, straciła aż 25% początkowej wartości lokaty. Nie jest to może dużo w porównaniu ze stratami, jakie przyniosły niektóre portfele akcyjne. Jednak lokata walutowa nie była traktowana jako sposób agresywnego pomnażania kapitału, więc i ryzyko takiego rozwiązania postrzegane było jako dużo niższe. W końcu dolar to dolar. Amerykański pieniądz to przecież waluta zupełnie wyjątkowa...

Czy aby na pewno? "Jeszcze niedawno szedłem na targ z pieniędzmi w kieszeni, a wracałem z koszem zakupów. Teraz w koszu noszę pieniądze, a to, co za nie kupię, mieści się w kieszeni" - wbrew pozorom nie są to słowa opisujące skutki inflacji w Polsce. Cytat ten odnosi się do sytuacji, która miała miejsce w USA w połowie XIX wieku. Wówczas szalejąca podczas wojny secesyjnej inflacja na tyle rozregulowała system monetarny Stanów Zjednoczonych, że jako prawny środek płatniczy zaczęto honorować znaczki pocztowe. Co więcej, wynikiem tego zachwiania rynku finansowego był dosyć powszechnie uprawiany proceder "emitowania" własnych substytutów pieniądza. Wszak skoro i tak nie można było ufać oficjalnym banknotom, to czemu nie miano posługiwać się bitym przez sąsiada żetonem? Ponadto brak zaufania Amerykanów do waluty przyczynił się do powstania dwuwalutowości. Za 100 dolarów w złocie płacono prawie 300 papierowych "zielonych". Również same początki amerykańskiego pieniądza nie były zbyt obiecujące. Mieszkańcy właśnie co powstałej federacji w ogóle nie widzieli sensu posiadania własnej waluty. W pełni satysfakcjonowało ich używanie honorowanych w całym świecie monet hiszpańskich.

Takie oto były początki najsławniejszej obecnie waluty świata. Dzisiaj słyszymy różne opinie co do perspektyw kursu dolara. Część analityków posługując się "parytetem Big Maca" prognozuje umocnienie się złotówki aż do poziomu niewiele ponad 2 zł za 1 dolara. Niektórzy uczestnicy rynku eurodolarowego czekają na realizację scenariusza opisanego jakiś czas temu przez bodajże najsłynniejszego finansistę świata Georga Sorosa. Głosi on, iż możliwa jest aprecjacja euro w stosunku do USD aż do poziomu 1,5. Czy to za dużo?

Jak widać amerykańska waluta nie uniknęła chorób "wieku dziecięcego". Pozostaje nam liczyć na to, że uodporniły one ją w wystarczającym stopniu. Gdyby jednak tak nie było, to musimy liczyć się z tym, iż powikłania będą dużo cięższe, niż nam się wydaje.