Prokurator okręgowy dla Nowego Jorku Robert Morgenthau zamierza udowodnić w czasie tej rozprawy, że Kozlowski płacił za te i inne luksusy pieniędzmi, które on i dyrektor finansowy Mark Swartz ukradli spółce i jej inwestorom.
56-letni Kozlowski jest pierwszym prezesem dużej amerykańskiej spółki, który stanął przed sądem oskarżony o defraudacje, od czasu gdy w grudniu 2001 r. zbankrutował Enron, co wywołało całą falę oskarżeń wobec szefów firm. Jemu i 43-letniemu Swartzowi prokurator przedstawił zarzuty kradzieży na dużą skalę, oszustw na rynku kapitałowym, fałszowania raportów finansowych i korupcji, za co każdemu z nich grozi po 30 lat więzienia.
Obaj byli szefowie Tyco oskarżeni są o okradzenie spółki na 600 mln USD, czego mieli dokonać, zaciągając w firmie pożyczki bez upoważnienia, pobierając na takiej samej zasadzie nagrody i wreszcie ukrywając to zarzucane im złodziejstwo przed nadzorem rynkowym i inwestorami, by wciąż kupowali oni akcje Tyco.
Prawnicy Kozlowskiego i Swartza odmówili wprawdzie wyjawienia strategii obrony, ale w czasie przedprocesowych procedur przekonywali, że miliony dolarów ich klienci dostali od Tyco zupełnie legalnie i że dokładnie byli o tym informowani zarówno członkowie zarządu, jak i zewnętrzni audytorzy.
Dennis Kozlowski został zmuszony do opuszczenia stanowiska prezesa Tyco w czerwcu ub.r., gdy wyszło na jaw, że nie zapłacił podatku dochodowego w wysokości 13,2 mln USD od sprzedaży dzieł sztuki. Swartz odszedł ze spółki w sierpniu ub.r. Również zarzucono mu nadużycia podatkowe.