Estoński rynek nieruchomości rośnie jak na drożdżach. W ciągu roku powiększył się o jedną trzecią - wyliczył urząd statystyczny Statistikaamet.

W IV kwartale zawarto 16 tys. transakcji kupna-sprzedaży ziemi, lokali i budynków, a średnia wartość pojedynczej transakcji wyniosła 1,4 mln koron estońskich (118 tys. USD) - podał urząd. W sumie dało to 22 mld koron obrotu na rynku nieruchomości, o ok. jedną trzecią więcej niż w IV kwartale 2005 r.

Koniunkturę napędzają coraz wyższe zarobki Estończyków i rosnąca popularność kredytów hipotecznych. Pensje rosną w tempie kilkunastu procent (w III kw. o 16,5 proc.), natomiast wzrost wartości kredytów jest jeszcze szybszy. W przypadku Hansapanku, największego kredytodawcy w krajach bałtyckich, osiągnął ostatnio aż 50 proc. dynamikę.

Analitycy sądzą, że tempo wzrostu estońskiego rynku nieruchomości wkrótce trochę wyhamuje. - Ceny osiągnęły poziom, przy którym szanse wielu obywateli na zakup domu czy mieszkania zostały mocno ograniczone, nawet mimo lepszych zarobków - ocenia Priit Poldoja, szef Hansapanku na Estonię. Wielu nie stać, żeby wyprowadzić się z budynków po erze z epoki ZSRR.

Bloomberg