Sesja rozpoczęła się kolejną kilkupunktową luką hossy na indeksie i zbliżeniem WIG20 na zaledwie 10 pkt do szczytów hossy, licząc w cenach zamknięcia. Do maksimum intraday zabrakło z kolei 22 pkt. To były echa piątkowych rekordów na rynku surowców i dobrych nastrojów zdefiniowanych przez czwartkowy mocny wzrost warszawskich indeksów.
Sytuacja zmieniła się jednak błyskawicznie, co było o tyle sporym zaskoczeniem, że na poniedziałek kalendarz danych makro lub innych ważniejszych wydarzeń był praktycznie pusty. W takich sytuacjach początki tygodnia bywają dosyć spokojne. Źródłem byczego niepokoju okazał się rynek walutowy, a konkretniej węgierski forint czekający na wynik posiedzenia banku centralnego (stopy bez zmian tak jak oczekiwano, a do tego obniżone zostały prognozy inflacji). Węgierska waluta porannym gwałtownym osłabieniem pociągnęła za sobą waluty regionu. Ta (nie)przyjemność nie ominęła szczególnie silnego ostatnio polskiego złotego, a jak wiadomo, osłabienie rodzimej waluty jest w przypadku GPW wzmocnieniem strony podażowej.
Posypały się waluty, to posypał się też rynek długu, a za nim chętnie poszedł sektor bankowy. PKO BP mający największy udział
w indeksie (prawie 15 proc.) systematycznie ściągał WIG20 na południe i nie pomagały żadne próby reanimacji rynku inicjowane przez koszyki zleceń kupna. Poza bankami również byki miały ciężkie życie, bo prezes PKN zabrał inwestorom resztki nadziei na dywidendę za 2006 r. i praktycznie jedyną ostoją optymistów pozostała KGHM, śledząca ceny miedzi na światowych rynkach i odporna na zmiany nastrojów na giełdowym parkiecie.
Takie zachowanie rynku powinno wyczulić inwestorów na rozpoczynające się we wtorek posiedzenie RPP. Podwyżki stóp oczywiście nikt nie oczekuje i w tej kwestii niespodzianki nie będzie. Inwestorzy z niepokojem będą jednak śledzić wypowiedzi członków RPP i treść komunikatu po posiedzeniu Rady, a barometrem pokazującym rynkowy konsensus co do terminu podwyżki stóp będzie sektor bankowy. Im Rada wyśle mniej "jastrzębich" sygnałów, tym dla rynku akcji korzystniej. Dla GPW najlepiej byłoby, gdyby "gołębi" prezes wyuczył się na pamięć formułki o wyższym wzroście wydajności pracy w przemyśle (12,3 proc.) nad dynamiką płac w sektorze przedsiębiorstw (7,8 proc.)