Amerykański rynek akcji wkroczył w bardzo ciekawy okres. Rozpoczął się bowiem sezon publikacji raportów kwartalnych, które będą absorbować prawie całą uwagę inwestorów. To może "przykryć" zarówno ostatnie obawy przed niekorzystnym wpływem na gospodarkę USA problemów tamtejszego rynku kredytów hipotecznych o podwyższonym ryzyku, jak również ewentualne słabe dane makroekonomiczne. Przy czym jest to miecz obosieczny. Słabe wyniki mogą prowokować silne spadki cen akcji, nawet gdyby dane makro były dobre, a sytuacja na rynku kredytów się poprawiła. Nie tylko wyniki mogą mieć istotny wpływ na kształtowanie się trendów na Wall Street. Duże znaczenie mogą mieć jeszcze publikacja w przyszłym tygodniu czerwcowych danych o inflacji w USA oraz ocena kondycji i perspektyw amerykańskiej gospodarki przez szefa Fed Bena Bernanke, którą wygłosi w Kongresie.
Indeks S&P500 już ponad dwa miesiące pozostaje w stabilizacji na poziomie szczytu z 24 marca 2000 r. (1527,46 pkt). Od dołu ogranicza ją dołek z 7 czerwca br. (1490,72 pkt), natomiast od góry szczyt z 4 czerwca br. (1539,18 pkt). Z punktu widzenia analizy technicznej źródłem tego trendu bocznego był nieudany atak popytu na górne ograniczenie 13-miesięcznego kanału wzrostowego, w jakim porusza się indeks. Jest to o tyle istotne, że wraz z obserwowanym pogorszeniem sytuacji technicznej na wskaźnikach czy też ostrzeżeniami w postaci negatywnych dywergencji rośnie prawdopodobieństwo wybicia dołem i spadków ku dolnemu ograniczeniu wspomnianego kanału.
Tu pojawia się pewien dylemat. Czy wybicie dołem ze stabilizacji, co teoretycznie powinno przynieść spadki przynajmniej do 1454 pkt, doprowadzi do trwałego pokonania przez S&P500 strefy wsparcia 1460-1465 pkt, tworzonej na wykresie dziennym przez szczyt z lutego br. i dolne ograniczenie opisywanego kanału, tworząc nowy silny sygnał sprzedaży? Raczej nie. Mając świadomość kilkuletniej dominacji popytu, bezpieczniej jest tymczasem przyjąć takie założenie.
X-Trade Brokers DM