Od 1996 roku w trzeci poniedziałek lipca Japończycy obchodzą święto narodowe Umi No Hi - Dzień Morza. Upamiętnia ono powrót cesarza do portu w Yokohamie w 1876 r. Święto narodowe to dzień wolny od pracy, więc i tokijska giełda była zamknięta. Co nie znaczy, że inwestorzy próżnowali na innych rynkach azjatyckich, gdzie dominowała podaż. Spadki w Państwie Środka (spadek głównych indeksów powyżej 3 proc.) przywróciły widmo powstania formacji podwójnego szczytu na wykresie indeksu giełdy w Szanghaju. Pod kreską dzień zakończyły wszystkie giełdy w regionie, choć spadki nie były już tak dotkliwe jak w Chinach. Sygnałem, czy początek tygodnia był jednocześnie początkiem końca wzrostów, będzie dzisiejsze zachowanie się rynku - zwłaszcza dyktującej nastroje na Dalekim Wschodzie Japonii. Najbliższe dni pokażą, czy tamtejsi inwestorzy wycofują kapitał z krajów regionu.

Europa starała się ratować sytuację - po wysokich otwarciach na początku wczorajszego dnia, później przyszedł czas na spadki. Rynek nie wskazywał na szczególne wykupienie, także obecną sytuację można traktować jako reakcję na zachowanie się kursu dolara wobec euro. Przebita w piątek granica 1,38 została wczoraj ponownie osiągnięta (ok. godziny 11, więc dokładnie wtedy, gdy rozpoczęły się spadki europejskich indeksów) i choć kurs spadł, to nieznacznie, więc poziom ten wciąż pozostaje w bliskim zasięgu rynku.

Rynkom Europy Zachodniej nie sprzyja wciąż drożejąca ropa. Kapitał przenoszony jest na rynki bardziej zależne od ceny tego surowca - USA, ale także do Rosji. Stany Zjednoczone, po obfitującej w rekordy końcówce tygodnia, otworzyły się lekko pod kreską. Szybki powrót do poziomu z piątkowego zamknięcia związany był głównie z korzystnym kursem dolara. Rosnące w ciągu tygodnia (o 0,1 pkt. proc.) stopy procentowe na rynku pieniężnym wskazują, że inwestorzy spokojnie oczekują dzisiejszych danych dotyczących inflacji i przewidują brak reakcji ze strony Fedu.