Google wie już o nas wszystko, albo prawie wszystko

Wyszukiwarka gromadzi także informacje, które w dyskusjach na temat lustracji nazywane są "wrażliwymi"

Publikacja: 21.07.2007 10:58

Wszystko wskazuje na to, że sytuacja, kiedy po korporacyjnej imprezie integracyjnej bezskutecznie próbujemy przypomnieć sobie, jak mamy na imię, a w końcu i tak musimy zaczekać, aż żona zawoła nas na śniadanie, odchodzi bezpowrotnie w przeszłość. Teraz (przełamując ból głowy wywoływany hukiem klawiszy laptopa) "wrzucimy" po prostu do Google swój rozmiar buta, numer kołnierzyka albo wymiary modelki, której nagie zdjęcia ostatnio oglądaliśmy w Internecie, a wyszukiwarka błyskawicznie poda nam potrzebną informację. A przy okazji imię żony, co ułatwi tłumaczenie, że musieliśmy wrócić tak późno, bo szef koniecznie chciał omówić z nami ważną korporacyjną kwestię. Być może wszystko to nie nastąpi jeszcze w tym miesiącu, ale dzień, kiedy stanie się rzeczywistością, nadchodzi wielkimi krokami.

Organizacja Privacy International, zajmująca się ochroną prawa człowieka do prywatności, uznała Google za korporację "wrogą prywatności". Oznacza to, iż - zdaniem PI - Google wie już o nas wszystko, albo prawie wszystko, co narusza prawa człowieka. Dla jasności: podobne prawa mają nawet pracownicy wielkich sieciowych korporacji - do intymności.

Google rzeczywiście wie o nas coraz więcej, dzięki czemu w razie potrzeby może skonstruować bardzo precyzyjny wizerunek każdego użytkownika. Wie, jakie czyta książki i jakiej firmy kupuje ubrania, ma udokumentowane, których gazet strony przegląda i jacy politycy wzbudzają w nim taką irytację, że musi dać temu wyraz na internetowym forum. Wie nawet, gdzie planuje urlop i jaki zamierza kupić samochód oraz jakich usług poszukuje w pobliżu miejsca swojego zamieszkania.

Co jednak znacznie gorsze, wyszukiwarka gromadzi także informacje, które w dyskusjach na temat lustracji nazywane są "wrażliwymi". Choćby takie, że słowo "matka" w korespondencji użytkownika wcale nie pojawiło się w zamówieniu złożonym w kwiaciarni online z okazji Dnia Matki, tylko w trakcie przeszukiwania stron w rodzaju "rozpalone mamuśki całą dobę".

W internetowych teczkach maklerów giełdowych (swoją drogą ciekawe, czy w przyszłości cały IPN nie będzie po prostu filią Google?) znajdują się informacje, że znacznie częściej niż nazwisko Zyty Gilowskiej wpisywali do wyszukiwarki nazwisko Pameli Anderson. Nie mówiąc już o takich danych, że w wysyłanych przez nas listach zaskakująco często pojawiają się obok siebie nazwisko szefa firmy i słowo "idiota".

Wszystko to brzmi groźnie i wizja bezdusznego systemu, który nie tylko wie o nas wszystko, ale może to przekazać zainteresowanym służbom, coraz bardziej przypomina powieść SF skrzyżowaną z "Rokiem 1984" Orwella.

Oczywiście, można zrezygnować z korzystania z usług Google (i jakiejkolwiek innej wyszukiwarki) i poczuć się bezpiecznym. Ale tylko do czasu. Amerykańscy futuryści wieszczą, że wcale nieodległy jest dzień, kiedy po skorzystaniu z publicznego szaletu stosowna analiza dokonana przez umieszczone tam urządzenie zostanie online przekazana do centrali zainteresowanej korporacji.

Rzecz jasna wyłącznie w trosce o zdrowie pracownika.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy