Hoop chce utworzyć spółkę zależną, do której przeniesione zostanie (jako wkład niepieniężny) przedsiębiorstwo giełdowej firmy, czyli cały majątek. Decyzję w tej sprawie ma podjąć nadzwyczajne walne zgromadzenie akcjonariuszy 13 listopada. To jeden z elementów prowadzonej fuzji z Kofolą.
Jak tłumaczy Marek Jutkiewicz, wiceprezes Hoopa, to czysto techniczna transakcja. - Chcemy, by firma notowana na GPW stała się spółką holdingową, do której będą należeć firmy działające w Polsce, Czechach i na Słowacji - mówi Jutkiewicz. Giełdowa firma będzie prawdopodobnie występowała pod nazwą Kofola-Hoop.
Nie zmienią się natomiast warunki połączenia. Podmiot notowany na giełdzie wypuści akcje dla właściciela Kofoli, zarejestrowanego w Luksemburgu KSM Investment. Wciąż nie wiadomo, ile akcji Hoopa trafi do firmy należącej do rodziny Samarasów. W tej chwili kontroluje ona 9,99 proc. kapitału Hoopa, po przejęciu części papierów od prezesa i największego akcjonariusza Dariusza Wojdygi (ma 33,78 proc. w kapitale zakładowym).
Marek Jutkiewicz nie chciał wczoraj powiedzieć, czy dogadano się w sprawie wyceny akcji Hoopa. Te w ostatnich dwóch tygodniach zyskiwały na wartości, bijąc kolejne rekordy. W ubiegły piątek kosztowały już 48,49 zł. Wczoraj kurs znowu rósł o 1,05 proc. i ostatecznie wyniósł 49 zł.
Z kolei Janis Samaras, szef Kofoli, zapewnia, że fuzja jest niezagrożona. - Prawdopodobnie pod koniec tego miesiąca lub na początku listopada poinformujemy o kolejnych krokach, a może już podamy ostateczne wyceny obu firm - mówi J. Samaras. Przyznaje, że opóźnienie jest spowodowane pracami nad uaktualnieniem wycen.