Węgierski eksport przewyższył import o równowartość
122,8 mln euro. Wcześniej nadwyżkę bilansu handlowego zanotowano w marcu, a poprzednią... w ubiegłym stuleciu. W największym stopniu do wrześniowego wyniku przyczyniło się spowolnienie gospodarki, której roczne tempo wzrostu w III kwartale prognozuje się zaledwie na 1,2 proc.
Jeszcze w sierpniu kraj miał deficyt na poziomie 199,4 mln euro. Do ujemnego bilansu Węgrzy przyzwyczaili się już dawno, podobnie jak większość narodów Europy Środkowej. Latem pojawiły się sygnały, że popyt wewnętrzny może stopnieć na tyle, że import będzie w rezultacie niższy od eksportu, jednak aż takiej nadwyżki nikt się nie spodziewał. Złożyło się na nią kilka czynników.
Dzięki walce z inflacją
- W naszym eksporcie wszystko pięknie gra, bo trwa wzrost w Europie Zachodniej - mówi Mariann Trippon, ekonomistka banku Intesa Sanpaolo w Budapeszcie. Rzeczywiście, eksport wzrósł w porównaniu z sierpniowym dołkiem prawie o 13 proc., do 6,02 mld euro, ale nie znalazłoby to odbicia w wysokości salda, gdyby nie to, że wolniej rósł import - o niecałe 7 proc., do 5,89 mld euro. W ciągu ostatnich 12 miesięcy eksport powiększył się o 10,8 proc., co powodów do zachwytu nie daje, a import o 7,1 proc. Dlatego należy zwrócić uwagę przede wszystkim na ten drugi składnik, wyraźnie oddający stan gospodarki.