Rynek wciąż nie zdecydował, co z sobą począć. Nie pomogły rynkowi obniżone stopy - zachłanność oczekiwań jest zbyt wielka, a realny wpływ na warunki gospodarowania w krótkim horyzoncie zbyt nikły. Handel zagraniczny też kuleje - mówi się o kolejnej luce ponad 1 mld USD za listopad i nie widać szans na zmiany. Dodając do tego wskaźniki koniunktury gospodarczej, adekwatne raczej dla nastrojów karpi przed Wigilią, kierunek ruchów na rynku wydaje się przesądzony. Gorzką satysfakcją napawa raport Banku Światowego przyznający nieuchronność pojawienia się recesji - nawet tak poważne instytucje nie są już w stanie odwracać oczu od oczywistych zjawisk gospodarczych.Dzieje się więc wystarczająco źle, by liczyć na to, że silniejsze zachwianie na rynkach zagranicznych stworzy tej sporej oczekującej gromadzie inwestorów okazję do zakupów po niższych cenach. Na zniecierpliwienie tej grupy i przystąpienie do zakupów już teraz raczej nie należy liczyć.Niejasno rysują się perspektywy nadciągnięcia kolejnej fali kapitału z zagranicy. Po aferze Elektrimu, kolejną, choć na mniejszą skalę, wydobył na światło dzienne Impexmetal. Rozzuchwalenie bezkarnością rodzi skutki niszczące naszą wiarygodność. Czas już chyba, by rozwiać wrażenie zarządów, że żyją w świecie Kubusia Puchatka - miłym i pozbawionym odpowiedzialności. Krzyś powinien tu zdecydowanie posprzątać, bo nie jestem chyba odosobniony we wrażeniu, że duże "pluszaki" zbyt często go lekceważą. Jeśli dalszy rozwój sytuacji utrwali zarządy w przekonaniu o bezkarności, to los naszego rynku będzie przesądzony. Po co bowiem przynosić pieniądze do Polski - lokowanie w złotych przy rozliczeniu dewizowym to przy obecnych stopach co najmniej lekkomyślność. Jeśli na dodatek rynek kapitałowy zaczyna przypominać pole minowe - manipulacje, zmiany prognoz, "amnezja" - to o takim kraju jako miejscu inwestowania niewielu pomyśli.

.