Systemy transakcyjne

Na rozwiniętych rynkach bardzo popularne w inwestowaniu jest stosowanie różnorodnych systemów opartych na założeniach analizy technicznej. Rynek systemów jest wyjątkowo rozbudowany, o czym świadczy ogrom reklam tego rodzaju produktów w amerykańskiej prasie finansowej. Wiadomo również, że dobrze skonstruowany system i konsekwentnie stosowany powinien systematycznie przynosić zyski (o czym próbuje przekonać Ch. LeBeau w niedawno wydanej "Komputerowej analizie rynków terminowych").Czy systemymożna stosować na GPW?Inwestorzy działający na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie również próbują swoich sił w tym kierunku. Na razie brak jednak sygnałów, by technika ta cieszyła się powodzeniem. Odpowiedź na pytanie, dlaczego "inwestowanie automatyczne" jest mało popularne, jest jedna - nie pozwala na to konstrukcja notowań. Prawdopodobnie liczne grono analityków i inwestorów na pewnym etapie swojej edukacji podejmowało próbę skonstruowania systemu, który działałby na rynku warszawskim. Prawdopodobnie też wielu dochodziło do satysfakcjonujących wyników, lecz po pewnym czasie stosowania systemu okazywało się, że nie "nadąża" on za rynkiem. I nie chodzi tu o to, że w czasie trendów bocznych większość systemów jest bezradna, tylko o wysoki koszt ich działania wynikający z systemu notowań na GPW.Koszty działaniasystemówKażdy system, aby był skuteczny, musi uwzględniać dwie istotne sprawy - prowizję, jaką płacimy pośrednikowi oraz tzw. slippage, czyli różnicę między ceną w momencie sygnału (kupna lub sprzedaży) a rzeczywistą ceną, po jakiej dochodzi do transakcji. Nieuwzględnienie tych elementów powoduje, iż system jest bezużyteczny i prowadzi do absurdów w rodzaju systemów opartych na średniej kroczącej z 2 sesji, które dają doskonały wynik netto, ale po wliczeniu kosztów kończą się finansową katastrofą.W przypadku GPW wysokość prowizji waha się od 0,4 do 2,5%. Ile wynosi slippage? Proste - jest to różnica między cenami w dwóch postępujących po sobie dniach (jednego dnia sygnał, drugiego wystawiamy zlecenie). Wiele profesjonalnych programów do analizy rynku ma wbudowane systemy polegające na tym, że kupujemy dzień po wygenerowaniu sygnału i ten typ polecany jest przez specjalistów dla wszystkich, którzy nie mają czasu śledzić notowań od początku do końca sesji. Maksymalna wartość slippage zalecana przez profesjonalnych inwestorów to 1-2%. Chodzi o jak największe ograniczenie ponoszonych kosztów. Na rynkach z rozwiniętymi notowaniami ciągłymi złożenie zlecenia na sesję następną rzadko wiąże się z ryzykiem, że kupimy "na +10". U nas takie ryzyko niestety istnieje i dodatkowo jest bardzo istotnym elementem, który należy uwzględnić w inwestowaniu. Po wygenerowaniu przez system sygnału powinniśmy złożyć zlecenie na sesję następną. I tu zaczynają się schody - stosowania zleceń PKC przy otwieraniu pozycji powinno się unikać, aby nie narażać się na niepotrzebne koszty. W takim razie, jaki dać limit 2% wyższy, 3% czy może 6%? Wybór jest bardzo trudny i zależy od osobistych preferencji i pewnego doświadczenia na rynku. Niestety, należy przy tym zachować umiar i nie kupować za wszelką cenę.Zbyt duże wahaniaWiadomo, że walory notowane na GPW mają tendencję do bardzo dynamicznego wzrostu w momencie wybić z formacji technicznych - czy kupować 8% wyżej niż sugerował system i modlić się o kontynuację tego ruchu, czy nie? Odpowiedź na to pytanie jest praktycznie niemożliwa. Prawdopodobieństwo wzrostu ceny po sygnale kupna (w dobrze zbudowanym systemie) jest wysokie, ale jeśli damy zlecenie PKC, to koszt wynikający ze zbyt wysokiej ceny zakupu zjada nasz zysk, mimo że sam system od momentu wygenerowania sygnału już zarabia. Tego typu inwestowanie wcale nie jest dalekie od ruletki.Spójrzmy na jeden przykład. Od początku 1995 roku zmiana ceny akcji BIG-u z sesji na sesję wyższa niż 6% miała miejsce ponad 60 razy. Stanowi to około 6 proc. wszystkich sesji (dla innych walorów z WIG-20 waha się od 5 do 14%). To dużo czy mało - w przypadku notowanych na NYSE akcji COMPAQ (należący do branży charakteryzującej się wyjątkowo dużą zmiennością cen) współczynnik ten wynosi poniżej ok. 5%, ale dla akcji General Electric - 0,4% (patrz tabela). Wybór na BIG padł nieprzypadkowo. Jest to walor kosztujący ok. 3 zł, zaś według zasad notowań minimalna zmiana ceny wynosi 5 groszy - przy cenie 3 zł jest to 1,7%, przy 2 zł już 2,5%. Na taki koszt jesteśmy narażeni niejako z góry1. Gdyby zmiany mogły odbywać się co 1 grosz (co byłoby najbardziej naturalne), w istotny sposób ograniczałoby to ryzyko. Dla przypomnienia minimalna zmiana ceny na rynku amerykańskim to 1/64 dolara (przy akcjach nominalnie tanich nawet 1/128).Oczywiście notowania ciągłe istnieją również na GPW i można w związku z tym opracować system, który daje sygnały po fixingu, zaś transakcje zawieramy w trakcie notowań ciągłych (jest to jednak propozycja tylko dla aktywnych inwestorów). Nie eliminuje to jednak problemu wysokiego slippage. Między fixingiem i notowaniami ciągłymi brak "ciągłości", co rodzi problemy podobne do opisanych wyżej. Z reguły po gwałtownym ruchu ceny na fixingu kurs otwarcia notowań ciągłych jest znacznie wyżej. Skrajnie niekorzystnie działa to w przypadku kontraktów futures na indeks WIG-20.

Grzegorz Zalewski

Chciałbym, aby powyższy tekst zapoczątkował dyskusję nad praktycznym zastosowaniem systemów transakcyjnych na GPW. Zapraszam Czytelników do współpracy.

1 Dodatkowo taki system niejako "wymusza" gwałtowność zmian.