Zyskują władze i australijski arystokrata
Żaden inny naród nie jest tak uzależniony od hazardu jak Australijczycy. Dorośli mieszkańcy "piątego kontynentu" (a liczy on zaledwie 18 mln obywateli) zostawili w ub.r. w kasynach i innego rodzaju jaskiniach gier ponad 11 mld australijskich dolarów (6,82 mld euro). Na stałych bywalców kasyn i wyścigów konnych, których liczbę szacuje się na 330 tys. (2,3% ludności), przypadło z tego 3,4 mld A$.Interes rozwija się lawinowo z roku na rok. Ilu ludzi wychodzi z niego milionerami - nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że zdecydowanie wygrywają na tym, i to wcale niemało, władze poszczególnych prowincji oraz tamtejszy monopolista w produkcji automatów do gier - koncern Aristocrat Leisure Ltd. Te pierwsze kasują w formie podatku co trzeciego dolara, jaki znajdzie się w grze. W rezultacie średnio 12% wpływów ich budżetów pochodzi z hazardu.Prawdziwym wygranym jest natomiast wspomniany koncern Aristocrat, specjalizujący się przede wszystkim w produkcji automatów do gry w wideopokera. Kurs akcji tej firmy (notowana na giełdzie w Sydney od 1996 r.) tylko w ostatnich 12 miesiącach wzrósł o 220%Na światowym rynku producentów automatów do gry w wideopokera Aristocrat plasuje się na drugim miejscu (liderem jest amerykański IGT-Olympic). 21% działających na naszym globie urządzeń do tej gry (a zarejestrowanych jest ich obecnie ponad 800 tys.) znajduje się właśnie w australijskich pubach, restauracjach i hotelach. Każde z tych miejsc musi mieć wykupioną urzędową licencję. Obecnie posiada je na "piątym kontynencie" 2785 pubów i hoteli, 2419 klubów sportowych i 13 kasyn.- Australijczycy już chyba rodzą się z genem hazardu we krwi - powiedział niemieckiemu "Handelsblattowi" Paul Kelly, mieszkający w Sydney dziennikarz zajmujący się tą problematyką. - Nie da się jednak ukryć, że nuda codziennego życia na prowincji sprzyja poszukiwaniu tego rodzaju rozrywek.Aristocrat produkuje maszyny do gry w pokera od ponad 40 lat. Firma egzystowała raz lepiej, raz gorzej. Obecnie Aristocrat opanował już 64% australijskiego rynku, w ub.r. uzyskał licencję na rozprowadzanie swoich produktów w amerykańskich stanach Kolorado i Mississippi, a obecnie stara się o takie pozwolenie od władz stanu Nevada. Tutaj znajduje się światowa stolica hazardu - Las Vegas, gdzie można skorzystać obecnie z ponad 240 tys. jednorękich bandytów (w większości mechanicznych). Od pewnego czasu w mieście trwa wielka wymiana maszyn mechanicznych na coraz popularniejsze (i wygodniejsze) urządzenia wideo i ten trend zamierza wykorzystać australijska spółka.Firma z dużym powodzeniem zadebiutowała niedawno również na rynku Republiki Południowej Afryki, a dzięki unowocześnieniu niezwykle popularnej w Japonii gry "pachislo" (jedna z bardziej skomplikowanych odmian flipperów) została przyjęta w poczet członków miejscowego elitarnego Stowarzyszenia Producentów Maszyn Hazardowych.Hazardowy temperament Australijczyków wzbudził jednak ostatnio obawy władz. Prezentując najnowsze dane na ten temat, minister skarbu Peter Costello zaproponował wprowadzenie pewnych ograniczeń, m.in. w wydawaniu licencji. Natychmiast spotkało się to z ripostą szefa rządu prowincji Victoria Jeffa Kennetta. - Kiedy dysponująca gotówką dorosła osoba chce sobie pograć, ma do tego niezbywalne prawo i my, jako rząd prowincji, nie mamy najmniejszego zamiaru jej w tym przeszkadzać - stwierdził on na forum parlamentu.
W.K.