Słabość reakcji naszego rynku na nerwowe zachowania NYSE jest dość dobrym zwiastunem na przyszłość. Nieco goryczy przysparza przeanalizowanie przyczyn, czyli niskiej aktywności inwestorów. Stabilność rynku, mająca oparcie w niskich obrotach, to zjawisko ulotne. Choć nikt nie chce być pierwszym naruszającym równowagę, a i możliwości otwarcia lub zamknięcia większej pozycji są niewielkie, to gdy pojawi się "lider", może łatwo wypchnąć rynek w którąś stronę.Nadzieją na bliższą przyszłość jest pojawienie się zagranicznego kapitału spekulacyjnego, liczącego na zakup tanich akcji. Szanse na to rosną, bo wielkimi krokami zbliża się okres tradycyjnego wzrostu rynku towarzyszący końcówce roku. A w tym roku dodatkowy efekt popytowy może wynikać z wcześniejszej ucieczki inwestorów zagranicznych, a ich nieobecność nie może być zjawiskiem trwałym i najodważniejsi wrócą zapewne jeszcze w tym roku. Przy założeniu utrzymania się niechęci do sprzedaży, oczekiwanie na możliwość dokonania tańszych zakupów będzie z tygodnia na tydzień coraz bardziej nerwowym zajęciem. Nawet więc gdyby załamały się rynki zachodnie, to nie sądzę, by wystraszeni tym gracze zmusili indeks do spadku poniżej okolic 13,2 tys. pkt.Zachętę dla kapitału może też stanowić projektowany niższy deficyt budżetowy - mniejsza część, skromnych przecież, oszczędności krajowych zaabsorbowana przez budżet to większa szansa na to, że środki te trafią na rynek akcji i szansa na zarobek dla tych, którzy zaryzykują wcześniej.
.