Ostatni okres nie był dla większości inwestorów szczególnie udany. Oprócz złych wieści o produkcji i bezrobociu, miała miejsce podwyżka stóp, która stanowiła dla rynku sporą niespodziankę. Z uwagi na niewielką skalę i element zaskoczenia trudno oceniać ją inaczej, aniżeli w kategoriach wyraźnego ostrzeżenia dla rządu i koalicji. Zagrożenie płynące z narastającego deficytu obrotów bieżących nie znalazły bowiem, poza sferą werbalną, praktycznie żadnego oddźwięku w tych kręgach. Czy jednak narzędzia monetarne będą skuteczne w obszarze, gdzie aż proszą się interwencje w zakresie polityki fiskalnej? Można wątpić. Czy zatem obsuwanie się w sferę destabilizacji gospodarczej można zatrzymać. Z politycznego punktu widzenia, każda taka próba to samobójstwo. Dlaczego? Trzeba by przykładowo zdecydować się na istotną podwyżkę podstawowej stawki VAT (z pominięciem towarów wrażliwych), by zdusić popyt krajowy w obszarach wzmożonego importu, a pozyskane w ten sposób środki przeznaczyć na ulgi dla eksporterów. Dla budżetu to rozwiązanie obojętne, inflacja trochę by wzrosła, a rachunek bieżący w krótkim czasie by się poprawił. Proste, ale niepopularne. Podobnie jak wszystkie inne nasuwające się rozwiązania. Pozostanie nam jak zwykle polityczne "jakoś to będzie", ale tym razem może to oznaczać, że zamiast przejściowego zaciśnięcia pasa czekać nas będzie dłuższa dieta. Czy to niebezpieczeństwo zatrzyma internetowy balon, trudno orzec. Co do reszty spółek, już teraz widoczny negatywny wpływ danych gospodarczych może się w razie bezczynności polityków łatwo przerodzić w poważniejsze spadki.