Masayoshi Son ? prezes Softbank Corp.
Wydawałoby się, że 43-letni Masayoshi Son zdobył już wszystko. Kieruje jedną z największych japońskich firm, awansował do pierwszej dziesiątki najbogatszych ludzi świata (zajmuje ósme miejsce z 19,4 mld USD), a przed kilkoma dniami urzeczywistniło się kolejne jego marzenie ? rozpoczął działalność rynek Nasdaq Japan. ? Dla mnie to dopiero dobre warunki do startu ? przyznał prezes Softbank Corp.Ten drugi z czwórki synów koreańskich emigrantów wychowywał się w małym miasteczku na japońskiej wyspie Kiusiu. Rodzice prowadzili salon gier z automatami do pachinko (ulubiona przez Koreańczyków odmiana flipperów). Piętno emigranta nie ułatwiało mu życia. Jedna z rodzinnych opowieści głosi, że po kolejnej sprzeczce z kolegami stwierdził: ?Ja im jeszcze pokażę. Będę kiedyś zarządzał największą firmą japońską?. Son miał wtedy 16 lat. Nie wiadomo, czym przekonał rodziców, w każdym razie ci zapożyczyli się wśród znajomych i wysłali go do USA, aby w college?u poduczył się angielskiego. Musiał być wyjątkowo pracowity, skoro dwa lata później studiował już ekonomię na University of California w Berkeley. Na studiach zarobił pierwszy milion USD ? udało mu się opracować i opatentować prototyp kieszonkowego elektronicznego tłumacza. Kupił go za taką właśnie kwotę koncern Sharp wykorzystując później w swoim modelu Wizard.Pierwszą rzeczą, jaką zrobił po powrocie do domu, była ostentacyjna rezygnacja z narzuconego japońskiego imienia Yasumoto. Od tego momentu w dokumentach widnieje koreańskie imię Son. Mając 23 lata, w 1981 r. założył specjalizującą się w dystrybucji oprogramowania komputerowego firmę Softbank Corp. W szybkim tempie opanował 70% japońskiego rynku. Giełdowy debiut firmy w 1994 r. okazał się wielkim sukcesem. 1,8 mln akcji z ceną emisyjną 22,25 USD wkrótce osiągnęło poziom 150 USD za walor. W kilka miesięcy później Masayoshi Son odkrył internet i zainwestował w ten segment 300 mln USD. Dwa lata później, za 100 mln USD kupił 1/3 udziałów w amerykańskiej spółce Yahoo!W sumie w ciągu nieco ponad dwóch lat wykupił udziały w blisko 400 spółkach z branży IT m.in. notowanych na Nasdaq: GeoCities, E*Trade, E-Loan czy Buy.com. Poprzez spółki joint ventures współpracuje z takimi potentatami jak Cisco, Microsoft czy Vivendi. Obecnie jego wirtualne imperium dysponuje już udziałami w blisko 780 firmach.Inwestorzy zacierają ręce z zadowolenia, gdyż kurs akcji Softbanku (który podobnie jak polska spółka o takiej samej nazwie nie ma nic wspólnego z bankowością) tylko w ub.r. zwiekszył swoją wartość 10-krotnie. Kapitalizacja giełdowa koncernu przekroczyła 70 mld euro, dzięki czemu wyprzedził tak znaną potęgę japońskiej gospodarki, jak Sony.Jednak nie wszystkie posunięcia Masayoshi Sona kończyły się sukcesem. Niewypałami okazały się m.in. inwestycje w amerykańskie wydawnictwo komputerowe Ziff-Davies (3,1 mld USD) oraz producenta układów pamięci Kingston Technology Corp. (1,2 mld USD). Trudne chwile szef Softbanku przeżył także w czasie ostatniego załamania na rynku spółek high-tech, kiedy jego majątek skurczył się z 68,5 mld USD (18 lutego br.) do 21,8 mld USD (19 maja). ? Dla niego zmiany dzienne, tygodniowe czy miesięczne nie mają większego znaczenia. On po prostu ma jasną wizję tego, że w najbliższych 50 latach globalna sieć połączy wszystkie dziedziny życia i temu podporządkowuje swoją działalność ? powiedział wówczas jeden z jego bliskich współpracowników, Christos Cotsakos.? Internet czyni ludzkość szczęśliwszą i bardziej wydajną ? brzmi jego filozofia. Talent Masayoshi Sona docenił tygodnik ?Time? określając go ?mesjaszem e-kapitalizmu?. Jego strategia biznesowa jest bardzo prosta. ? Staram się inwestować w pewne dziedziny wcześniej od innych i nie koncentrować się na jednym przedsięwzięciu ? powiedział w jednym z wywiadów.Szef Softbanku jest żonaty. Ma jedną córkę. W wolnych chwilach gra w golfa. Jednym z jego partnerów jest prezes AT&T Michael Armstrong.
W.K.