Po wtorkowej poprawie nastrojów i dość stabilnych notowaniach w USA zapewne niewielu inwestorów spodziewało się takiego przebiegu dwutysięcznej sesji. Największe spadki od kilku miesięcy w sytuacji braku krótkoterminowych zagrożeń ze strony makroekonomii i zdezorientowały uczestników rynku. Przecież miało być tak dobrze: przyjęty budżet, spadająca inflacja, realna perspektywa obniżki stóp procentowych, korzystne dane o deficycie obrotów bieżących. Wszystko to stworzyło atmosferę oczekiwania na znaczne wzrosty. Tymczasem wczoraj po kolejnej deprecjacji kursów inwestorzy wpadli niemal w panikę i starali się pozbyć akcji, akceptując coraz niższe ceny, potwierdzając tezę, że większość nie ma racji. Zazwyczaj jednak atmosfera z pogranicza paniki na rynku była zwiastunem końca spadków i dobrą okazją do zakupu, a inwestorzy, którzy trzymając emocje na wodzy zaryzykowali i kupili walory, będą mogli i tym razem wkrótce zanotować zyski.Z technicznego punktu widzenia spadki były konsekwencją poniedziałkowego załamania trendu wzrostowego. Podczas wczorajszej sesji WIG20 spadł jednak już w okolice poziomu 1660 punktów, a więc w okolice luki hossy, dając szansę na powstrzymanie spadków. Tak naprawdę dopiero przy tym poziomie okaże się, czy rynek będzie w stanie wygenerować silniejszy sygnał kupna, czy też będziemy świadkami realizacji bardziej pesymistycznych scenariuszy. Jakkolwiek korekta ostatnich zniżek jest bardzo prawdopodobna, o tyle nie spodziewałbym się szybkiej poprawy nastrojów ? po tak znacznych spadkach musi upłynąć trochę czasu, żeby rynek powrócił do trendu wzrostowego.