Deweloperka - to bardzo modne słowo. Słowo klucz, które pozwala spółkom giełdowym podrasować notowania. Czy w ślad za rosnącym kursem pojawią się również wysokie zyski? To już inna kwestia. Chociaż - z punktu widzenia inwestorów giełdowych - powinna być kluczowa.
Polnordowi, w odróżnieniu od wielu innych spółek próbujących swoich sił w deweloperce, udało się wczoraj osiągnąć coś niezwykle istotnego. Przedstawiciele firmy nie tylko zachwycili giełdowych graczy wizją dynamicznego rozwoju, lecz także przekonali ich, że astronomiczne - wydawałoby się - zyski, których się spodziewają, są realne do osiągnięcia. Udowodnili bowiem, że są świadomi ryzyka, z jakim wiąże się biznes deweloperski, oraz że doskonale potrafią sobie z nim poradzić.
Atrakcyjny grunt? Mamy go pod dostatkiem, i to zakupionego bardzo tanio. Siły wykonawcze? To nie problem - mamy spółkę w grupie, która zrealizuje nasze inwestycje. Kadra? Zebraliśmy zespół doświadczonych fachowców. Pieniądze? Zaraz się oddłużymy i będziemy dysponować wystarczającą zdolnością kredytową. Poza tym możemy liczyć na wsparcie naszego akcjonariusza i możemy - choć tego nie planujemy - wyemitować kolejne akcje.
Czy rzeczywiście przyszłość Polnordu jest tak różowa, jak ją malują?
W interesie inwestorów giełdowych jest, żeby taka właśnie była. Ci, którzy kupują teraz akcje spółki, windując jej kurs, będą mogli sobie wówczas pogratulować. A na razie trzeba pogratulować PR-owcom Polnordu.