Wszystko wskazuje na to, że telekomunikacyjny potentat Ukrtelekom w tym roku jednak nie trafi na zagraniczną giełdę.

Z informacji ukraińskiego dziennika "Ekonomiczeskie Izwestia" wynika, że firma nie znajduje się nawet w rządowym spisie spółek przeznaczonych do prywatyzacji w tym roku. Witalij Łukjanienko, rzecznik prasowy ministerstwa finansów, uspokaja i tłumaczy, że sprzedaż Ukrtelekomu reguluje oddzielny dokument.

To jednak nie koniec problemów. Między ministerstwem finansów a FDM, urzędem odpowiedzialnym za prywatyzację, nie ma jednomyślności co do sprzedaży telekomu. Minister finansów Mykoła Azarow proponuje, żeby 37,8 proc. udziałów spółki trafiło na giełdę we Frankfurcie. Z kolei kierująca FDM Walentyna Semeniuk jest bardziej przychylna Londynowi. Choć nie wyklucza się też, że wybór padnie na GPW w Warszawie.

We wtorek ma się zacząć sprzedaż papierów Ukrtelekomu na lokalnych giełdach. Na początek na lokalny rynek trafi 1 proc. akcji koncernu. W czerwcu mają być sprzedane kolejne 4 proc. Władze planują do końca roku wprowadzić 37,8 proc. na zagraniczną giełdę. Większość ekspertów twierdzi zaś, że nie ma już czasu, aby Ukrtelekom zadebiutował za granicą w tym roku.