Śladem Jukosu, którego pogrążyły gigantyczne roszczenia fiskusa, może pójść inna spółka paliwowa - Russnieft. Rosyjski urząd skarbowy domaga się od niej 20 mld rubli (870 mln USD) niezapłaconego podatku z 2006 r. Oprócz tego spółka jest winna skarbówce 20,5 mld rubli za lata 2003-2005. Eksperci uważają, że to zbyt wiele i koncern może zbankrutować. W efekcie jego majątek trafi na przetarg, a mogą go przejąć Rosnieft i Gazpromnieft, kontrolowane przez Kreml.
Problemy Russnieftu z fiskusem zaczęły się w ubiegłym roku. Jego właściciel Michaił Gucerijew w porę zorientował się, że spółka może podzielić los Jukosu i zdecydował się sprzedać biznes najbogatszemu Rosjaninowi Olegowi Deripasce. Nieoficjalnie wiadomo, że wartość transakcji wyniosła 3,5 mld USD. Rzekomo Deripaska przekazał już gotówkę Gucerijowi, ale przedstawiciele biznesmenów oficjalnie nie potwierdzają tych informacji. Sytuacja jest tym bardziej skomplikowana, że tamtejszy urząd antymonopolowy nie wydał jeszcze zgody na przejęcie, a były właściciel Russnieftu, ścigany listem gończym, ukrywa się prawdopodobnie w Azerbejdżanie.
Michaił Krutuchin, partner firmy konsultingowej RusEnergy, uważa, że całą sprawę mogą wykorzystać koncerny kontrolowane przez państwo. Spółki wydobywcze należące do Russnieftu to łakomy kąsek - mają 3 proc. udziałów w rosyjskim rynku produkcji ropy. Jego lider Rosnieft kontroluje zaś ponad 20 proc. sektora wydobycia, ale przymierza się do przejęć, aby wygrać z depczącym mu po piętach Łukoilem.
"RBK Daily"