Postępowania dotyczące przestępstw na rynku finansowym i giełdzie trwają latami. Chodzi nie tylko o najbardziej spektakularne afery typu "4 lutego", 4Media, WGI czy związane z niektórymi NFI, ale i bardzo proste sprawy. Jednym z powodów, oprócz nieprzygotowania wymiaru sprawiedliwości do ścigania tego typu przestępstw, jest to, że w całej Polsce mamy tylko dwóch czynnych biegłych, którzy przygotowują ekspertyzy na ten temat. Prokuratura latami czeka na ich opinie.
- To jest kryzys. Należy natychmiast podwyższyć zarobki biegłych i tym samym zwiększyć ich liczbę - mówi Jacek Socha z PricewaterhouseCoopers, były przewodniczący Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (obecnie Komisja Nadzoru Finansowego).
Jak dowiedział się "Parkiet", zgodnie z nowym projektem ustawy, biegli mają zarabiać dużo więcej niż teraz. Ile otrzymują obecnie? Jak twierdzą ci, którzy jeszcze niedawno zajmowali się pisaniem ekspertyz - około 20 zł za godzinę. Prokuratura mówi o około 2 tys. zł za opinię.
W Warszawie, gdzie trafiają wszystkie zawiadomienia dotyczące przestępstw giełdowych, nie ma ani jednego biegłego, który czynnie wykonywałby swój zawód.
W 2007 r. warszawska Prokuratura Okręgowa sporządziła sześć aktów oskarżenia w sprawach dotyczących przestępstw na rynku kapitałowym, podczas gdy zawiadomień przesłanych tylko przez KNF było 47. Na przykład, śledztwo w sprawie giełdowej, a więc dotyczącej najczęściej manipulacji cenami akcji i wykorzystywania informacji poufnych, trwa zwykle ponad dwa lata. Jeżeli sprawa jest trochę bardziej skomplikowana - nawet pięć lat.