Cena aluminium powoli, ale sukcesywnie spada od końca pierwszej dekady kwietnia. Nie było w tym okresie żadnych informacji o nagłym zakłóceniu dostaw, co zazwyczaj podnosi ceny. Z drugiej, popytowej strony, wiele wskazuje na spowolnienie gospodarcze nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale również w strefie euro, a nawet w Azji.
Wczoraj na początku notowań w Szanghaju i w Londynie aluminium lekko zdrożało w wyniku obaw, że trzęsienie ziemi w Chinach zniszczyło huty i uniemożliwi transport z prowincji Syczuan. Później okazało się, że żadna z tamtejszych hut aluminium nie ucierpiała, a poza tym w tej prowincji produkcja tego metalu sięga 600 tys. ton rocznie w porównaniu z ponad 12 mln w całych Chinach.
Jeśli nie dojdzie na świecie do gwałtownego załamania popytu, to można oczekiwać wzrostu cen aluminium w drugim półroczu, gdyż o wiele wolniej niż dotychczas wydaje się wzrastać produkcja tego metalu w Chinach. Londyńska firma analityczna CRU przewiduje, że na skutek braku energii elektrycznej Chiny w tym roku zwiększą produkcję aluminium o 2,2 mln ton, a więc 17 proc., podczas gdy w zeszłym roku wzrost ten wyniósł 34 proc. Chiny są największym producentem aluminium na świecie.
Wczoraj po południu za tonę aluminium w kontraktach trzymiesięcznych płacono na Londyńskiej Giełdzie Metali 2916 USD, o 12 USD mniej niż na zamknięciu w poniedziałek. W miniony wtorek na zamknięciu sesji aluminium kosztowało w Londynie 2920 USD za tonę.