Reklama

Czesi na stabilizację cen jeszcze poczekają

Rynek mieszkaniowy naszych sąsiadów co najmniej od kilku miesięcy stygnie. Wielu zagranicznych inwestorów już raczej przyciągał nie będzie, ale z drugiej strony przeciętni zjadacze chleba też nie mają co liczyć na satysfakcjonujący ich poziom cen

Aktualizacja: 27.02.2017 13:42 Publikacja: 30.05.2008 13:59

Większość krajów położonych na obszarze od Bałtyku po Adriatyk i Morze Egejskie doświadcza w tym roku spadku koniunktury na rynku nieruchomości mieszkaniowych. Wyraża się to w niższej dynamice cen, spadku sprzedaży oraz niższej liczbie rozpoczętych budów. Jednak tempo i przebieg tego procesu różni się czasem bardzo wyraźnie w zależności od kraju. W krajach bałtyckich był on najbardziej zdecydowany, w Bułgarii - być może dopiero się rozpoczyna. Czechy sytuują się gdzieś pośrodku regionalnej stawki. W przeciwieństwie do Polski mieszkania wciąż tam drożeją, a popyt spada stosunkowo powoli.

W pierwszych latach XXI wieku jedynie 1-2 proc. nieruchomości sprzedawano w Czechach inwestorom zagranicznym. Mimo to ceny rosły o kilkanaście procent, by w końcu w minionym roku podskoczyć o około 20 proc. Nawet jak na najbogatszy po Słowenii kraj Europy Środkowej, o wciąż dużych niezaspokojonych potrzebach, taki wzrost okazał się dla konsumentów za wysoki. Przynajmniej na razie rozczarowali się jednak ci, którzy spodziewali się twardego lądowania i stabilizacji podobnej do tej w Polsce. W ostatnich miesiącach mieszkania drożeją nawet o 10 proc. w stosunku rocznym. To, jak będzie w dalszej części bieżącego roku, stanowi sporą niewiadomą.

W I kwartale tego roku oddano do użytku 9158 mieszkań i domów. Jest to o 9,8 proc. więcej niż w roku 2007. 2000 obiektów ukończono w samej Pradze. To dość dobre wyniki, choć nie spełniają oczekiwań władz. Rząd szacuje bowiem, że aby w ciągu kilku lat zaspokoić potrzeby mieszkaniowe społeczeństwa, co roku powinno być udostępnianych około 45 tys. lokali. Tymczasem choć w kolejnych kwartałach liczba mieszkań powinna rosnąć, to jednak już ze znacznie mniejszą dynamiką. - Raczej trudno będzie o to, by w następnych kwartałach powtórzył się tak solidny wzrost liczby ukończonych mieszkań, ponieważ w drugiej połowie ubiegłego roku, ze względu na niepewność dotyczącą zmiany VAT i wysoki popyt, budownictwo mieszkaniowe zanotowało ponad 40-procentowy wzrost - powiedział Czeskiej Agencji Prasowej (CTK) Petr Dufek, analityk banku Ceska Sporitelna. Rzeczywiście, podniesienie podatku VAT na sprzedaż nieruchomości musiało wpłynąć na fakt, że wiele osób przyspieszyło zakupy, by zdążyć przed wejściem zmian w życie. Mogło to zaciemnić prawdziwy obraz rynku.

Wprawdzie w I kwartale rozpoczęto 9750 budów, ale to już tylko o 4,4 proc. więcej niż rok wcześniej. Podaż odpowiedziała w tym wypadku - choć jak zwykle z opóźnieniem - na zmianę popytu, który z kolei reaguje na lekkie spowolnienie w gospodarce i wzrost kosztów kredytu. Wartość podpisanych w I kwartale umów na udzielenie pożyczek hipotecznych spadła o około 9 proc. To pierwsza obniżka od wielu lat. Zapewne swoją rolę odgrywają tu wieści ze Stanów Zjednoczonych, wpływające na skłonność do zadłużania się. O tym, że zagrożenie niewypłacalnością nie jest nierealne, świadczą dane dotyczące niespłaconych kredytów. W 2007 r. banki przejęły z tego tytułu w sumie 400 tys. aktów własności, najwięcej w historii. Nie wiadomo jednak, jaką część tej liczby stanowią nieruchomości.

W tej sytuacji wzrasta liczba mieszkań gotowych, a nie sprzedanych, co dotychczas było rzadkim zjawiskiem. Według ekspertów przepytanych przez portal Aktualne.cz, na klienta czeka obecnie około 5000 lokali oddanych do użytku nie wcześniej niż trzy lata temu. Niektórzy twierdzą, że zwiastuje to dalszą redukcję wzrostu cen, potencjalnie nawet do zera.

Reklama
Reklama

Czeski rynek charakteryzuje się dość dużym zróżnicowaniem. Pod względem cen duży dystans dzieli stolicę i resztę kraju. Jak podaje agencja nieruchomości King Sturge, w 2007 r. za metr kwadratowy płacono średnio w Pradze 58 tys. koron (7,87 tys. zł), w Brnie - 43 tys. koron (5,84 tys. zł), a w Hradec Kralove - 40 tys. koron (5,43 tys. zł). Są jednak miasta, m.in. Brno i Czeskie Budziejowice, które tempem wzrostu cen wydatnie Pragę przebijają. W ubiegłym roku rekordy biła Ostrava, gdzie wartość nieruchomości mieszkaniowych podskoczyła mniej więcej o połowę. Miasto to rozpoczęło niedawno okres burzliwego rozwoju, a dla Polaków może być tym atrakcyjniejsze, że leży 9 km od naszej granicy. W samej Pradze dobre perspektywy mają wciąż - zdaniem analityków - dzielnice położone w centrum miasta, takie jak Vinohrady, Zizkov, Karlin. Spada zainteresowanie mieszkaniami położonymi w gwarnej okolicy i przy ruchliwych drogach. Lokale, które nie mogą znaleźć nabywcy, znajdują się często na parterach budynków wystawionych przez stosunkowo niewielkie firmy, które nie mogą pozwolić sobie na szerszą reklamę.

Patronat Rzeczpospolitej
W Warszawie odbyło się XVIII Forum Rynku Spożywczego i Handlu
Materiał Promocyjny
Inwestycje: Polska między optymizmem a wyzwaniami
Gospodarka
Wzrost wydatków publicznych Polski jest najwyższy w regionie
Gospodarka
Odpowiedzialny biznes musi się transformować
Gospodarka
Hazard w Finlandii. Dlaczego państwowy monopol się nie sprawdził?
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Gospodarka
Wspieramy bezpieczeństwo w cyberprzestrzeni
Gospodarka
Tradycyjny handel buduje więzi
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama