Ostatnie sesje na warszawskiej giełdzie mogły rozczarować inwestorów. Indeks największych spółek testuje wsparcia ze stycznia i marca. Lada chwila może zaistnieć realne zagrożenie wybiciem w dół z prawie 5-miesięcznej konsolidacji.
Wahania WIG20 między połową stycznia a poniedziałkiem można włożyć między dwie schodzące się linie, które z kolei noszą znamiona trójkąta symetrycznego. W teorii formacja ta pojawia się w większości przypadków jako konsolidacja w trendzie wyższego stopnia. Wybicie z niej powinno następować na odcinku między połową a 3/4 formacji, w kierunku zgodnym z kierunkiem, w którym indeks czy walor "wszedł" w formację. Tak się niestety składa, że przez całą wtorkową sesję WIG20 balansował na granicy dolnego ograniczenia formacji, a zakończenie dnia wypadło wyraźnie poniżej niego.
Wybicie dołem mogłoby oznaczać kontynuację trendu spadkowego wyższego rzędu i wówczas jedyną nadzieją na inną interpretację (fałszywe wybicie) byłby pozytywny test wsparcia na poziomie 2670 pkt. Wtorkowy obrót raczej potwierdza wybicie.
Niestety, układ techniczny średnich kroczących i dziennych oscylatorów staje się coraz mniej sprzyjający. Co gorsza, być może nawet wyprzedził spadek samego indeksu. Fakt pogorszenia obrazu technicznego należało odnotować już wcześniej. W kategoriach utraconej szansy rozpatruję majowe fiasko próby utrzymania wartości indeksu powyżej 3000 pkt. Przełożyło się to na jednoznaczne sygnały sprzedaży płynące z oscylatorów, jak również pogorszenie układu średnich kroczących.
Co więcej, w układzie tygodniowym widać podobne negatywne zmiany - przy bieżących notowaniach indeksu, wskaźnik MACD już na koniec tego tygodnia może wygenerować jednoznaczny sygnał sprzedaży.