Kilka tygodni temu dobry minister rolnictwa Marek Sawicki odkrył, że ceny nawozów są stanowczo za wysokie, a przez to biedni chłopi są jeszcze straszliwiej ciemiężeni. Jak przystało na dobrego ministra, nie poprzestał na tym jednym odkryciu. Za jednym zamachem odkrył też, że oto mamy do czynienia z klasycznym spiskiem! Dokładniej zaś - ze zmową cenową złych producentów nawozów. Aby ukarać złych producentów nawozów dobry minister od razu postanowił nasłać na nich inspektorów z UOKiK. Niestety, producenci nawozów byli do tego stopnia źli, że nawet ta kontrola nic nie dała. To znaczy dała, ale wynik okazał się diametralnie inny od tego, jakiego pewien był dobry minister.
Skoro inspektorzy z UOKiK nie potrafili udowodnić spisku złych producentów nawozów, dobremu ministrowi nie pozostało nic innego: sam zakasał rękawy i sam zabrał się za złych producentów nawozów. Plan miał przedni: zaprosi ich do siebie do ministerstwa. Ci, pod wrażeniem jego dobroci, stojąc dodatkowo twarzą w twarz z biednymi chłopami, straszliwie ciemiężonymi zbyt wysokimi cenami nawozów, na pewno przyznają się do spisku. Dobry minister przewidział jednak i to, że źli producenci będą przekonywać, że to nie spisek, ale rynek ustala ceny na takim poziomie.
Dobry minister Sawicki i na to jednak ma metody, które już sprawdziły się w sąsiednim kraju. Tamtejszy, również dobry minister rolnictwa, też poruszony zbyt wysokimi cenami nawozów, wydał właśnie rozporządzenie nakazujące tamtejszym złym producentom radykalnie obniżyć ceny. I poskutkowało. Dlaczego u nas nie miałoby poskutkować?