Na początku - jak wszyscy wiemy - był Chaos. Aby ten zamęt i niepewność opanować, jeden z Władców Urzędów wymyślił byt doskonały - Strategię. Strategia była dobra i piękna i pozwalała pokonać Chaos. I gdy inni Władcy zobaczyli, jakie wspaniałe rezultaty przyniosła Strategia, każdy chciał mieć taką dla siebie. Niektórzy, najbardziej ambitni, chcieli mieć nawet więcej niż jedną.

Nie wiedzieli jednak, że w ten sposób ulegają podszeptom Chaosu, który był bóstwem przebiegłym. Wiedział, że będzie mu łatwiej walczyć z licznymi strategiami, które - siłą rzeczy - będą coraz mniejsze i coraz słabsza będzie ich magiczna moc. I cieszył się Chaos, i rozwijał się znakomicie, gdyż pojawiał się na styku między strategiami różnych Władców Urzędów lub w miejscach, gdzie strategie na siebie nachodziły. Władcy zaś sądzili, że odpowiedzią jest zwiększenie liczby strategii. Ale im więcej było strategii, tym gorzej radziły sobie z opanowaniem Chaosu.

Aż przyszedł kolejny Władca Urzędu, którego Bonim zwano, i przejrzał na wylot wraże knowania. I rzekł, że trzeba powołać Komitet Koordynacyjny, który przywróci moc strategiom i pozwoli zwalczyć Chaos. A wszyscy spojrzeli na ideę i uznali, że dobra jest i piękna.

Jednak Chaos wiedział, że każdy z Władców Urzędów będzie chciał koordynować i decydować, które strategie są lepsze, a które słabsze. Źe każdy z nich będzie żądał więcej ludzi do kontrolowania strategii innych, że będą się kłócić i walczyć ze sobą, bo każdy wierzy we własne strategie. - I w końcu znowu zrobi się bajzel - pomyślał Chaos. I miał rację.