Prezes banku Lloyd Blanfein zlecił przeskanować wewnętrzną korespondencję w poszukiwaniu "muppetów"oraz innych obraźliwych określeń na klientów. Poszukiwania rozpoczęto w marcu tego roku. W ramach śledztwa przeskanowano cztery tysiące emaili, ale jak się okazało w 99 proc. listów w których padło słowo „muppety", była mowa o filmie o tych sympatycznych stworzeniach.
Bank potwierdził, że faktycznie w jednym z emaili jeden ze sprzedawców nazwał tak klientów Goldman Sachs. W wyniku dochodzenia stwierdzono, że było to raczej próbą wyjaśnienia reguł handlu, wynikająca z troski o klienta, a nie chęcią wprowadzenia w błąd - poinformował FT.com.
Cała afera zaczęła się na początku tego roku kiedy Greg Smith, jeden z dyrektorów Goldman Sachs na zakończenie swojej pracy w Goldman Sachs zamieścił list rezygnacyjny na łamach "New York Timesa". Napisał w nim, że odchodzi, ponieważ atmosfera w banku stała się tak „toksyczna i destrukcyjna" jak nigdy wcześniej. Według niego w banku liczył się już tylko zysk, a nie dobro klientów. Stwierdził też, że pracownicy firmy nie szanują swoich klientów. - W ciągu ostatnich 12 miesięcy byłem świadkiem tego jak pięciu różnych dyrektorów zarządzających nazywało swoich klientów „muppetami" w korespondencji mailowej – wyznał Smith.
Bank odciął się od tych oskarżeń, ale kierownictwo banku postanowiło przeprowadzić wewnętrzne śledztwo, by ustalić, czy w firmowych e-mailach klienci banku faktycznie byli nazywani "muppetami".