Zaskakująco duży wzrost produkcji przemysłowej o 7,7 proc. potwierdza odporność naszej gospodarki na wstrząsy. Także przetarg obligacji 5-letnich wypadł bardzo dobrze: uzyskana rentowność była najniższa od półtora roku.
Nie lekceważąc pozytywnych sygnałów należy zachować ostrożność przed popadaniem w nadmierną euforię. W sferze makro najpoważniejszym czynnikiem ryzyka jest gwałtowne obniżanie się wskaźników wyprzedających, a w szczególności nowych zamówień. Wskazują one na duże osłabienie wzrostu już w najbliższym czasie. Ponieważ obecnie mamy do czynienia z bardzo szybko przebiegającymi procesami, to dane obrazujące kondycję gospodarki z nawet najbliższej przeszłości, jak wrześniowa produkcja przemysłowa, mogą się okazać złym prognostykiem.
Dodatkowym czynnikiem zwiększającym ryzyko jest fakt, że wraz ze wzrostem optymizmu inwestorzy coraz częściej mają nierealne oczekiwania. Obrazują to analizy dotyczące najbliższego szczytu UE 23 października. Po pierwsze, oczekuje się, że dojdzie tam do daleko idących uzgodnień. Wydaje się mało prawdopodobne, że delegacje z wielu krajów są w stanie wypracować skomplikowane rozwiązanie systemowe pociągające za sobą wielostronne zobowiązania niejako ad hoc. Najważniejsze punkty z reguły są uzgadniane przed tego typu zjazdami. Przyjęcie jakiegoś rozwiązania jest oczywiście możliwe, problem w tym, że inwestorzy zaczęli to przyjmować niemal za pewnik. Po drugie, powróciły oczekiwania, że kryzys europejski można rozwiązać za pomocą jakiegoś jednego, cudownego kroku.
Obecny kryzys będzie wymagał skomplikowanych uzgodnień, np. skali restrukturyzacji długu, a następnie pomocy dla Grecji, skali pakietów osłonowych dla innych krajów, kwestii rekapitalizacji banków (na ile obciąża to suwerenne rządy, a na ile fundusze unijne, a jeśli to drugie, to ponownie problem, kto i ile się na nie składa). Na to wszystko będzie się nakładać coraz gorętsza dyskusja nt. skali i sposobu podziału środków strukturalnych w przyszłym budżecie Unii, co z kolei będzie się przekładać na ocenę inwestycyjną Polski. I oczywiście reformy w zadłużonych krajach pozwalające im funkcjonować w przyszłości bez pomocy z zewnątrz.
Do trwałej hossy na rynkach nie jest konieczne wdrożenie wszystkich rozwiązań, ważny jest stopień zaawansowania i korzystny kierunek. Na pewno wiele się już wydarzyło: zwiększanie EFSF, rozpoczęcie prac nad mechanizmami rekapitalizacji banków i oficjalna dyskusja nt. redukcji długu Grecji. Jednakże oczekiwanie tzw. srebrnej kuli, która zabije kryzys, to pole do rozczarowań.