Wzrost szacunków zarobków korporacji jest obecnie głównym „byczym" argumentem w USA. Trzeba faktycznie przyznać, że w długim okresie zyski korporacji rosną, więc nowe rekordy nie są niczym zaskakującym.

Z drugiej strony warto też jednak pamiętać, że w tzw. międzyczasie potrafią się zdarzać załamania prognoz, takie jak w 2008 r. czy też w latach 2000–2002. Z naszych obserwacji wynika, że to nie prognozy zysków wyprzedzały wydarzenia na giełdzie, lecz raczej odwrotnie. I druga sprawa – amerykańscy inwestorzy są obecnie skłonni słono płacić za zyski korporacji. Wskaźnik P/E to ok. 18,5 razy prognozowane zyski. Wyżej był wyłącznie raz – w ostatnich latach bańki internetowej na przełomie wieków (doszedł aż do 25x). Potem – wraz z pojawieniem się widma recesji – spadł nie tylko wskaźnik P/E, ale też prognozy zysków (efekt był więc podwójny).

Reasumując, na razie hossa na Wall Street trwa w najlepsze, a analitycy zaczęli wyjątkowo ochoczo podnosić prognozy zysków spółek. Optymiści zakładają, że te trendy mogą się jeszcze utrzymać. Sceptycy przypominają, że już nieraz zdarzało się, że ceny akcji zaczynały nagle spadać mimo równie szybko podnoszonych prognoz – i to nawet przy niższych niż obecnie wskaźnikach P/E.