Ceny uprawnień do emisji CO2 biją kolejne rekordy, drastycznie podnosząc koszty elektrowni węglowych. Skalę problemu obrazują najnowsze dane Polskiej Grupy Energetycznej – już w 2020 r. spółka ta musiała zapłacić za emisje o 2,8 mld zł więcej niż rok wcześniej. A to dopiero początek problemów, biorąc pod uwagę, że ceny CO2 w tym miesiącu przekroczyły barierę 40 euro za tonę, co jest wynikiem aż o 150 proc. wyższym niż najniższa stawka w 2020 r.

Kluczowe dla sytuacji branży jest jednak to, czy koncernom uda się przerzucić rosnące koszty na ceny energii elektrycznej. – Zakładam, że zarówno w tym roku, jak i w 2022 marże na wytwarzaniu energii z węgla będą ujemne. Koszty emisji CO2 wyraźnie rosną, a przykład PGE pokazuje, że nie udaje się w pełni przełożyć tego na ceny prądu – zakłada Bartłomiej Kubicki, analityk Societe Generale.

To jednak nie spółki energetyczne będą miały największy problem. – Rosnące ceny CO2 uderzą przede wszystkim w przemysł, bo spółki energetyczne w dużej mierze przerzucą koszty na klientów w cenie energii elektrycznej. Krajowe firmy przemysłowe, w tym np. chemiczne, działają na światowych rynkach i nie mają możliwości dowolnie kształtować cen swoich produktów – zauważa Krystian Brymora, analityk DM BDM.

Energetyka dodatkowo wspierana jest przez rynek mocy, który tylko w tym roku kosztować będzie ponad 5 mld zł. Pieniądze te płyną głównie do tracących rentowność elektrowni węglowych. Prezes ZE PAK Piotr Woźny mówi wprost, że obecnie produkcja energii z węgla brunatnego opłaca się wyłącznie dzięki kroplówce, jaką dostają wytwórcy z rynku mocy.