Nie ma go. Wielu ekspertów porównuje przedwyborczą gorączkę, z tym co działo się przed referendum w sprawie Brexitu. Niestety rynki nie wyciągnęły nauki z tamtego doświadczenia i nie przygotowały się na czarny scenariusz. Po debatach wszyscy utwierdzili się w przekonaniu, że Hillary Clinton wygra. Ostatnie sondaże nieco te oczekiwania zmieniły, stąd silna wyprzedaż akcji na początku miesiąca. Trumpa nadal nie ma w cenach akcji.
Co by się stało, gdyby kandydat Republikanów został gospodarzem Białego Domu?
Myślę, że nastąpiłaby naturalna ucieczka od aktywów ryzykownych (surowce, akcje, rynki wschodzące) w kierunku bardziej bezpiecznych (złoto, jen japoński, frank szwajcarski, obligacje). Nie da się jednak dokładnie przewidzieć i skalkulować wszystkich konsekwencji.
Wygrana Trumpa nada rynkom akcyjnym trwalszy kierunek spadkowy?
Wydaje mi się, że tak. Przecież nowy prezydent nie wprowadzi zapowiadanych zmian z dnia na dzień. Ten proces będzie trwał i będzie się przekładał na zachowanie rynków. Spadki kursów akcji na rynkach wschodzących, osłabienie dolara w pierwszej fazie, wzrost cen złota, umocnienie jena i franka to potencjalne kierunki zmian. W przypadku triumfu Hillary Clinton kierunek zmian byłby odwrotny i trwałby krócej.
Gdy 9 listopada dowiemy się, że wygrał Trump, to powinniśmy otworzyć krótkie pozycje w CFD na indeksy (np. S&P500, DAX, WIG20), dolara, meksykańskie peso, a długie pozycje w złocie, franku i jenie?