Po ostatnich wzrostach, szczególnie w III kwartale, pojawiło się kilka spółek, co do których jestem pewien, że dalej będą się dobrze rozwijać i notować wyższe zyski, tylko jest jeden problem - one są już dosyć drogie. Ich cena dyskontuje w dużej mierze pozytywne wydarzenia z przyszłości. W związku z powyższym pewne pozycje w III kwartale zamykaliśmy. Niemniej naszym zdaniem wybór wciąż jest duży.
Rynek żyje teraz wyborami w USA. Jakich rozstrzygnięć się pan spodziewa i jak na nie zareagują inwestorzy?
Wyniki zapewne poznamy w środę, chyba że dojdzie do sytuacji, jaka miała miejsce w 2000 r., kiedy konieczne było powtórne liczenie głosów, a sprawą zajmował się nawet Sąd Najwyższy. Obojętnie kto wygra, a wiele wskazuje na to, że Clinton, wydaje mi się, że reakcja będzie krótkotrwała. Prawdopodobne wzrosty w przypadku wygranej Clinton zostaną szybko wygaszone, podobnie jak spodziewane spadki w przypadku zwycięstwa Trumpa. Jest to przestrzeń przede wszystkim dla spekulantów. Wybory prezydenckie to jedno, bo wkrótce mamy też wybory do Kongresu w USA. Ważny będzie cały ten układ.
Jakie branże giełdowe uważa pan za szczególnie ciekawe dla inwestorów?
Deweloperka, której pomagają niskie stopy procentowe, wciąż jest niedowartościowana. Spółki z tej branży odnotowują dobre wyniki, a wydaje mi się, że korzystna koniunktura utrzyma się także w przyszłym roku.
Ewentualne problemy na rynkach walutowych mogą zadziałać na korzyść spółek, które realizują dużą część przychodów w walutach obcych.