Być może wynika to z tego, że krajowi inwestorzy indywidualni aktywni są raczej na rynku akcji małych i średnich spółek, a te radziły sobie ostatnio całkiem dobrze, jak o tym świadczyły trzymiesięczne szczyty sWIG80 i mWIG40. WIG20 dotarł do linii wsparcia, która w czerwcu i październiku 2018 r. oraz sierpniu br. powstrzymywała dalsze spadki i w czwartek próbował bronić tego poziomu. Pod koniec sierpnia taka obrona udała się przy wysokości salda optymistów i pesymistów w sondażu INI SII nieznacznie tylko niższym niż ubiegłotygodniowe (-4,3 pkt proc.), więc i teraz być może dotychczasowa skala schłodzenia nastrojów wystarczy. Ale oczywiście z kontrariańskiego punktu widzenia lepiej by było, by w jakimś istotnym dołku WIG sentyment sięgał poziomów takich jak w czerwcu 2018 r. (-42 pkt. proc.), w październiku 2018 r. (-45,6 pkt proc.) czy maju br. (-37 pkt proc.). Na dłuższą metę kluczowym czynnikiem nie tylko dla GPW (która w ciągu ostatnich ponad pięciu tygodni porażona negatywnym wpływem lokalnych czynników była słabsza od MSCI Emerging Markets o prawie 10 pkt proc.), ale i dla reszty rynków wschodzących będą wyniki amerykańsko-chińskiej wojny handlowej. Obecna sytuacja jest dokładnym odpowiednikiem tej sprzed pokolenia. Chiny to z punktu widzenia USA niezwykła krzyżówka komunistycznego rywala politycznego (jakim był pokolenie temu ZSRR) oraz azjatyckiego rywala gospodarczego (jakim była pokolenie temu Japonia). Pokolenie temu USA odniosły w podobnej sytuacji wielkie zwycięstwo zawierając 22 września 1985 r. ze swoimi głównym partnerami handlowymi w tym Japonią porozumienie z Hotelu Plaza w sprawie silnej dewaluacji dolara (która później trwała do lat 1992–1995, umożliwiając wielką hossę na EM; pod jej koniec staliśmy w tasiemcowych kolejkach po akcje Banku Śląskiego). Co ciekawe, trzy dni później w Nowym Jorku z Davidem Rockefellerem spotkał się... generał Jaruzelski. Niebawem zaś w ZSRR pieriestrojkę rozpoczął Gorbaczow. Pięć lat później, w 1990 r. pękła japońska bańka inwestycyjna, a rok później w 1991 r. rozpadł się ZSRR. ChRL stoi obecnie przed podobnym wyborem co Japonia w 1985 r. Jeśli chińskie władze zgodzą się na aprecjację juana względem dolara, mającą na celu redukcję deficytu handlowego z USA, to mogą liczyć na podobne przedłużenie o 5 lat istnienia chińskiej bańki inwestycyjnej. W takim scenariuszu aprecjacja chińskiej waluty i dewaluacja dolara dałaby światu potężny impuls inflacyjny i umożliwiła kolejną wieloletnią hossę na EM w tym i na GPW. Jeśli Chiny na to nie pójdą, to ryzykują niekontrolowany Chinageddon a la kryzys azjatycki z lat 1997–1998, który doprowadziłby do 20-proc. dewaluacji juana względem dolara. Wygenerowałoby to dla reszty świat potężny impuls deflacyjny, który oczywiście przełożyłby się na kontynuację słabości EM względem rynków rozwiniętych (WIG 20 000–25 000). W niedziele upływa termin wprowadzenia nowej rundy ceł na chińskie towary sprowadzane do USA i na krótką metę z kontrariańskiego punktu widzenia brak amerykańsko-chińskiego porozumienia do tego czasu może okazać się informacją, która towarzyszyć będzie kulminacji rozpoczętej pięć tygodni temu fali spadkowej WIG. ¶