Ostatnie tygodnie przyniosły wysyp optymistycznych prognoz makroekonomicznych. Coraz rzadziej mówi się o pięcioprocentowym wzroście polskiej gospodarki, a zamiast tego pojawiają się liczne głosy zapowiadające nawet wzrost na poziomie 6-7 proc. W tej eksplozji optymizmu wiele osób wydaje się zapominać, że w gospodarce nie wydarzyło się nic, co wskazywałoby, że tego typu wynik mógłby okazać się trwały. Ani brak reform, ani procesy demograficzne (odpływ pracowników do krajów UE, niska aktywność zawodowa) nie skłaniają do optymizmu. Jeżeli więc rzeczywiście gospodarka ma rozwijać się w tempie 6-7 proc., to prawdopodobnie będzie to tylko przejściowy zryw, a nie długotrwała tendencja.
Przy okazji licytacji prognoz warto zastanowić się, dlaczego kwestie związane z dynamiką produktu krajowego brutto przykuwają tak dużą uwagę. Celem polityki gospodarczej jest nie tyle działanie na rzecz osiągnięcia jak najwyższego wzrostu gospodarczego, co raczej dążenie do poprawy warunków życia i szeroko rozumianego zadowolenia ("szczęścia") gospodarstw domowych. W modelach ekonomicznych zazwyczaj cel ten jest uwzględniany jako maksymalizacja dobrobytu lub użyteczności. Ponieważ jednak nie istnieje sposób na dokładne oszacowanie satysfakcji odczuwanej przez obywateli danego kraju, w praktyce wykorzystuje się drogę na skróty, zakładając, że wyższe PKB (na głowę mieszkańca) odpowiada wyższemu dobrobytowi.
Wbrew pozorom nie jest to jedyne podejście i choćby dlatego od czasu do czasu warto rzucić okiem na mniej popularne kierunki badań w ekonomii. W końcu to co najciekawsze lub zaskakujące często pozostaje poza głównym nurtem. Otóż część ekonomistów zajmuje się analizami dobrobytu lub badaniem zadowolenia (uczucia szczęścia) wśród gospodarstw domowych w poszczególnych krajach.
Trudno ocenić wiarygodność tego typu badań, gdyż ewentualne pytania o zadowolenie z życia mogą być rozumiane w różny sposób przez mieszkańców różnych zakątków świata. Nic więc dziwnego, że obywatele niektórych krajów mogą wydawać się bardziej szczęśliwi niż inne narody, nawet jeżeli nie ma to wiele wspólnego z rzeczywistością. Wiarygodna ocena (a tym bardziej porównanie) zadowolenia odczuwanego przez poszczególne osoby lub grupy społeczne byłaby możliwa, gdyby ankietowanych pytano o bardziej konkretne i mierzalne kwestie. Wówczas problem subiektywnej oceny byłby zdecydowanie mniejszy. Niestety, cała trudność polega na tym, że te konkretne i mierzalne zagadnienia powinny być w jakiś sposób połączone z uczuciem zadowolenia/szczęścia.
Chociaż odnalezienie takiego związku nie jest łatwe, nie jest też zupełnie niewykonalne. Otóż według niektórych (poważnych) badań, osoby przyznające się do uczucia szczęścia lub po prostu zadowolenia z życia rzadziej skarżą się na... nadciśnienie. Z punktu widzenia ekonomii nieistotne jest to, co powoduje, że wysokie ciśnienie tętnicze towarzyszy osobom pesymistycznie oceniającym swoją sytuację życiową. Tego typu dociekania można pozostawić specjalistom od nauk medycznych.