Rzecznik Gazpromu powiedział rosyjskiej gazecie "Kommiersant", że Białoruś ma trzy wyjścia z konfliktu: nic nie robić i wtedy dostawy gazu będą zmniejszone o 45 proc., spłacić zadłużenie i tym samym zlikwidować cały problem, i wreszcie zaproponować coś innego, co pozwoliłoby nie zmniejszać dostaw. Na początku roku białoruskie władze zapowiadały wielkie prywatyzacje. Premier Siergiej Sidorski gwarantował nawet, że wszystkie tamtejsze rafinerie będą sprzedane Gazpromowi, Łukoilowi i innym rosyjskim firmom z tej branży. Do dzisiaj jednak białoruski rząd nie ogłosił ani jednego przetargu prywatyzacyjnego. I to może być prawdziwą przyczyną obecnego konfliktu, bo z powodu 450 mln USD Gazprom nie narażałby swojej reputacji u europejskich odbiorców.
Moskwa nie dała kredytu
W umowie z 31 grudnia zeszłego roku Gazprom podniósł Białorusi cenę gazu do 100 USD za tysiąc metrów sześciennych. Na początku stycznia premierzy obu krajów: Michaił Fradkow i Siergiej Sidorski, uzgodnili, że Mińsk otrzyma od Rosji 1,5 mld USD kredytu stabilizacyjnego, który pozwoli złagodzić lub przesunąć na później skutki tej podwyżki. Białoruski premier zamierzał środkami z tego kredytu płacić Gazpromowi. Jeszcze w połowie lipca rosyjski minister finansów Aleksiej Kudrin zapewniał, że wszystko jest gotowe i do wyjaśnienia pozostały jedynie "kwestie techniczne". Kredyt jednak nie został uruchomiony, a czas uciekał.
Zamrożone negocjacje
We wspomnianej umowie określającej warunki dostaw gazu na Białoruś w tym roku uzgodniono, że przez całe pierwsze półrocze Mińsk będzie mógł płacić po 55 USD za każde 1000 m sześc., a pozostałe 45 proc. zapłaci do 23 lipca. Pieniądze na konto Gazpromu nie wpłynęły i właśnie tego dnia premierzy Fradkow i Sidorski przystąpili w Moskwie do negocjacji. Trwały dwie godziny i Fradkow oświadczył po ich zakończeniu, że kwestia kredytu jest skomplikowana i nie może być szybko rozstrzygnięta.Sidorski w ogóle nie skomentował sytuacji. Fradkow wyjechał na urlop i rosyjsko-białoruskie negocjacje na szczeblu rządowym zostały zamrożone. Łukaszenko ujawnił, że Rosja zaproponowała kredyt oprocentowany na poziomie 8,5 proc., ale Białoruś odmówiła. Gazprom odczekał jeszcze tydzień i zażądał pieniędzy pod groźbą zmniejszenia dostaw właśnie o 45 proc. Rosyjski monopolista był pewien, że Białorusini mają pieniądze. Tamtejsze przedsiębiorstwo przesyłowe Bieltransgaz w czerwcu otrzymało od Gazpromu 625 mln USD za 12,5 proc. udziałów w tej spółce. Poza tym Bieltransgaz od stycznia od odbiorców przemysłowych brał po 140 USD za 1000 m sześc. gazu, a Gazpromowi płacił po 55 USD. Te pieniądze mają leżeć w banku centralnym, ale władze nie pozwalają wykorzystać ich na rozliczenie z Gazpromem. Wczoraj pozwoliły.