"Dane z rynku pracy nie zasługują na poświęcenie im większej uwagi, ponieważ potwierdzają dotychczasowe tendencje. Presja na wzrost płac jest wzmacniana brakiem wykwalifikowanych pracowników i nadal jest wyższa od wzrostu wydajności" - ocenia główny ekonomista Fortis banku, Marcin Mróz.
Z jego zdaniem zgadzają się pozostali analitycy, dodając jednak, że należy dodatkowo zwrócić uwagę na efekt obniżki składki rentowej. Nawet, jeśli są to dane jednostkowe.
"Lipiec był pierwszym miesiącem, w którym obowiązywała obniżona o 3% składka rentowa. Trudno na podstawie jednostkowych danych wywnioskować na razie, czy i w jakim stopniu obniżka ta miała wpływ na negocjacje płacowe. Póki co, napływ dochodów z pracy do portfeli gospodarstw domowych po raz kolejny przyspieszył" - napisali w komentarzu analitycy banku BZ WBK.
Z ich obliczeń wynika, że ogólny fundusz wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw zwiększył się w lipcu o 14,4% r/r nominalnie i 11,8% r/r realnie, co jest czynnikiem sprzyjającym utrzymaniu wysokiej dynamiki popytu konsumpcyjnego. Zwrócili jednak uwagę, że rosnące coraz szybciej płace i zatrudnienie, przy prognozowanej stabilizacji dynamiki PKB wokół 6% r/r pogarszają relacje pomiędzy wzrostem płac a wydajności pracy, na co tak bardzo zwracali od pewnego czasu uwagę członkowie RPP.
"Szczegółowe dane za czerwiec pokazują, że wyższe poziomy płac widać już w większości działów przetwórstwa przemysłowego, przede wszystkim w produkcji wyrobów metali, a także wyrobów z drewna, słomy i wikliny. Ponadto, duże wzrosty wynagrodzeń cały czas mają także miejsce w budownictwie oraz handlu detalicznym. Szczególnie w tym ostatnim przypadku spodziewana jest kontynuacja trendów wzrostowych" - dodaje ekonomista banku BGŻ, Mateusz Mokrogulski.