Proponowane zmiany w ustawie o biopaliwach oraz związane z nimi nowelizacje np. ustawy akcyzowej nie odpowiadają na potrzeby rynku i nie spowodują rozwinięcia produkcji biokomponentów w Polsce - twierdzi Tadeusz Zakrzewski, prezes Krajowej Izby Biopaliw (KIB). - Jego zdaniem większość propozycji zarówno poselskich, jak i rządowych jest zupełnie nietrafiona lub niewystarczająca. Co więcej, może przyczynić się z jednej strony do powstania szarej strefy w obrocie biokomponentami, z drugiej zagraża inwestycjom firm, które zdecydowały się na produkcję estrów metylowych czy bioetanolu.
Biodiesel wciąż za drogi
Z pewnością jakimś krokiem naprzód byłoby wprowadzenie jedynie symbolicznej stawki akcyzowej na biokomponenty stanowiące samoistne paliwo, jak proponuje np. PiS i Samoobrona. Problem w tym, że na razie istnieją tylko normy jakościowe dotyczące czystego biodiesla (tzw. B-100). Więc tylko on może być w obrocie. Brak jest norm dotyczących czystego bioetanolu (E-85 lub E-95) - więc handlować nimi nie wolno.
Jednak nawet praktycznie zwolnione z akcyzy czyste estry będą sprzedawane po cenie prawie równej cenie zwykłego diesla. Cena hurtowej sprzedaży 1 tys. litrów tego ostatniego po zapłaceniu wszystkich podatków, uwzględnieniu kosztów logistyki i marży handlowej wyniesie ok. 3,6 tys. zł. Krajowa Izba Biopaliw szacuje, że dla biodiesla byłoby to ok. 3,55 tys. zł. Różnica w sprzedaży detalicznej mogłaby wynieść maksymalnie 5 groszy na korzyść biodiesla. W Niemczech wynosi ona 10-15 eurocentów. - Wszystko po to, by zachęcić kierowców do kupna - tłumaczy T. Zakrzewski.
Jego zdaniem, cena 1 tys. litrów estrów powinna być dodatkowo (poza zwolnieniem z akcyzy) o ok. 400 zł niższa niż oleju napędowego, by opłacało się je sprzedawać. Nie gwarantują tego dopłaty dla rolników produkujących rzepak na potrzeby rynku biopaliw, które chce wprowadzić rząd (176 zł na hektar). - Tylko niewielka część tych pieniędzy trafi do producentów estrów w postaci niższych kosztów surowca - uważa prezes KIG.