Pytamy ekspertów rynkowych i przedstawicieli giełdowych firm, dlaczego nie wolno faworyzować żadnej grupy inwestorów i jakie korzyści dają emitentom drobni akcjonariusze.
Zaufanie rynku, płynność, większe szanse na przeprowadzenie emisji akcji i obligacji, wzmocnienie znaczenia lokalnego kapitału w finansowaniu przedsiębiorstw to tylko niektóre z wielu korzyści wynikających z dobrej komunikacji z inwestorami detalicznymi. Wiele spółek o tym zapomina, dbając przede wszystkim o relacje z instytucjami. Zapytaliśmy ekspertów, z czego wynika taka „dyskryminacja" i dlaczego warto jej przeciwdziałać.
W detalu siła
– Emitenci powinni utrzymywać dobre relacje ze wszystkimi akcjonariuszami, ale jest wiele czynników, które wpływają na to, że wyższy jest poziom komunikacji z inwestorami instytucjonalnymi. Po prostu dużych inwestorów jest łatwiej zidentyfikować, jest ich mniej i są bardziej zaangażowani w sprawy spółki, przez co obustronna komunikacja staje się łatwiejsza – tłumaczy Mirosław Kachniewski, prezes zarządu Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych. Podkreśla jednocześnie, że jeśli emitent wpadnie w pułapkę koncentracji na relacjach wyłącznie z inwestorami instytucjonalnymi, to utraci to, co jest najcenniejsze – czyli płynność. – Obrót akcjami generowany jest bowiem właśnie przez inwestorów indywidualnych, którzy poprzez większą przypadkowość decyzji inwestycyjnych (wynikającą choćby z przyczyn losowych) kreują popyt i podaż praktycznie każdego dnia i po obu stronach rynku, a nie wyłącznie w datach publikacji ważnych informacji, i najczęściej tylko po jednej stronie rynku – dodaje Kachniewski.
Na błędne postrzeganie przez spółki udziału inwestorów detalicznych na polskim rynku kapitałowym wskazuje również Joanna Siedlaczek, konsultant ds. IR w Nobili Partners. – Istnieje spora grupa spółek aktywnie prowadzących relacje inwestorskie, które zwracają się głównie do inwestorów instytucjonalnych. Uzasadniają to strukturą akcjonariatu oraz niewielką wagą inwestorów indywidualnych na rynku. Drugi z tych powodów jest jednak tylko pozornie prawdziwy. Patrząc na publikowane statystyki dotyczące generowanego obrotu na GPW, zobaczymy, że udział inwestorów indywidualnych stanowi kilkanaście procent. Jednak gdy skorygujemy dane o obrotach o udział inwestorów zagranicznych, którzy tak naprawdę skupiają się na kilkunastu największych spółkach, a także o animatorów, okazuje się, że udział inwestorów indywidualnych w obrotach sięga ponad 30 proc. – tłumaczy Siedlaczek.
Eksperci mówią również, by nie lekceważyć znaczenia inwestorów, którzy korzystają z usług funduszy inwestycyjnych. Stanowią oni bardzo liczną grupę, dlatego na ich należytym doinformowaniu spółkom również powinno zależeć. – Gospodarstwa domowe inwestują też pośrednio, poprzez TFI, a to stanowi dodatkowe 25–30 proc. udziału w obrotach giełdy. Oszczędności gospodarstw są więc kluczowym krajowym źródłem kapitału dostępnego dla firm na giełdzie. To lokalny kapitał, który stanowi równowagę dla kapitału międzynarodowego. A tam, gdzie jest silny lokalny kapitał, chętniej pojawiają się inwestorzy globalni wspierający rozwój gospodarki – tłumaczy Waldemar Markiewicz, prezes Izby Domów Maklerskich.