Albo mamy do czynienia z końcową fazą odbicia, albo z początkiem trwałej fali zwyżkowej. Dopóki światowy indeks giełdowy nie przebije się z powrotem ponad wspomnianą prostą, bardziej prawdopodobny jest pierwszy z tych scenariuszy.

Nie ma też wątpliwości, że inwestorzy nastawiają się na to, że trwające od 4 miesięcy spowolnienie koniunktury gospodarczej na świecie nie doprowadzi do negatywnych zjawisk po stronie przedsiębiorstw. W przypadku amerykańskich spółek analitycy nieco ograniczyli już oczekiwania i liczą na 14,2 proc. wzrostu zysków w II kwartale. Miesiąc temu zapowiadali 15,3-proc. poprawę w skali roku. Trudno taką różnicę traktować jako znaczącą zmianę oczekiwań. Wydaje się ona też niewspółmierna do skali pogorszenia się danych gospodarczych w ostatnich miesiącach. W tych warunkach istnieje spore ryzyko, że rozpoczynający się 11 lipca sezon publikacji wyników finansowych za II kwartał przez amerykańskie spółki przyniesie rozczarowanie. Taki obrót spraw stałby się katalizatorem kolejnej fali wyprzedaży ryzykownych aktywów. Oparcie się spółek osłabieniu ożywienia gospodarczego, skutkujące dziesiątym kolejnym kwartałem lepszych od prognozowanych zysków, umocniłoby wiarę inwestorów w to, że obecną sytuację warto przyrównywać do tej sprzed roku.

Daje się przy tym zauważyć na giełdach pojawiające się nadzieje na korzystny wpływ obniżki cen surowców na kondycję gospodarek. Trzeba na nie patrzeć z perspektywy wcześniejszych obaw, że zaostrzanie polityki pieniężnej będzie skutkować osłabieniem ożywienia gospodarczego.

W tym kontekście pojawia się pytanie o rzeczywiste przesłanki ruchu w dół na rynku towarów. W jakim stopniu są efektem oczekiwań na zmniejszenie się popytu, w jakim zwiększającej się podaży, a w jakim czynników innej natury, bardziej spekulacyjnych? Na pewno źródeł przeceny można upatrywać po stronie podażowej (uwolnienie rezerw paliw w USA czy większa podaż płodów rolnych), ale też istotne jest w dalszym ciągu zachowanie dolara, z którym w ostatnich czterech tygodniach korelacja rynku surowców sięgała blisko 0,80.

Sądząc jednocześnie po rosnących zapasach miedzi czy ropy naftowej w tym roku niezbyt korzystnie wyglądają tendencje po stronie popytu. Trudno więc przyjąć, że regres cen towarów ma jedynie przesłanki niezwiązane z zapotrzebowaniem na nie.