– Do czasu rozstrzygnięcia sprawy w sądzie nie będziemy zajmować stanowiska – stwierdził tylko Adam Kasprzyk, rzecznik gdańskiej grupy. Zapewnił jednocześnie, że wymiar roszczeń nie ma wpływu na sytuację finansową Energi.
Chodzi o zaległe 32 mln zł, których Energa miała nie uregulować mimo niekorzystnych dla siebie wyroków sądów.
Sprawa sięga początku 2013 r., kiedy Energa jednostronnie zerwała umowę długoterminową na zakup tzw. zielonych certyfikatów z farmą wiatrową należącą do Invenergy. Amerykanie poszli do sądu. We wrześniu 2016 r. zapadł korzystny dla nich wyrok w Sądzie Najwyższym. Orzekł on bezskuteczność wypowiedzenia. Potwierdził to potem prawomocnym wyrokiem sąd apelacyjny w Gdańsku, stwierdzając, iż zerwanie umowy nie wywołało skutków prawnych.
Energa zaczęła wtedy regulować bieżące płatności, ale nie wypłaciła należności za czas wypowiedzenia, co stało się podstawą do obecnego pozwu.
Jak twierdzi Invenergy, bezprawna próba rozwiązania przez Energę długoterminowej umowy, a następnie częściowa odmowa zastosowania się do wyroków sądowych, przypominają działania podjęte przez Tauron. W ciągu ostatnich tygodni Amerykanie wysłali do katowickiego koncernu cztery pozwy o odszkodowania na łączną kwotę 1,2 mld zł.