Ten zwrot jest dość pragmatyczny. Po pierwsze dlatego, że koszty bloku gazowego będą znacząco niższe niż planowanego wcześniej bloku węglowego. Największy wytwórca prądu przyjmuje teraz, że za każdy MW w wybranej technologii gazowej zapłaci 2–3 mln zł, co oznacza wydatek na całą inwestycję rzędu 1–1,5 mld zł. Jednostka o tej samej mocy na węgiel kamienny pochłonęłaby zaś 3–3,5 mld zł.
Mniejsze wydatki są nie bez znaczenia dla PGE, która w perspektywie 2020 r. ma wydać łącznie 34 mld zł, a u progu kolejnej dekady podjąć ewentualną decyzję o realizacji elektrowni jądrowej, farmy morskiej na Bałtyku lub kompleksu na węgiel brunatny Gubin. Ta ostatnia opcja wydaje się coraz mniej prawdopodobna z uwagi choćby na tłumaczenie PGE co do decyzji o zastosowaniu błękitnego paliwa w Dolnej Odrze. „Na korzyść technologii gazowej w Dolnej Odrze przemawiają aktualne uwarunkowania rynkowe i regulacyjne polityki klimatyczno-energetycznej UE" – tłumaczy zarząd.
Wśród przesłanek zwiększających atrakcyjność tego paliwa PGE wskazuje poprawę bezpieczeństwa i dywersyfikację dostaw gazu dzięki budowie interkonektorów, rozwój importu LNG czy projekt Baltic Pipe (rurociąg, którym w przyszłości ma popłynąć gaz ze złóż norweskich).
Kolejnym argumentem budowy bloku na gaz jest fakt, iż to technologia pozwalająca na większą elastyczność współpracy ze źródłami odnawialnymi (można je szybko włączyć i wyłączyć, dostosowując do uzależnionej od pogody generacji). Akurat w tym miejscu w systemie będzie to przydatne, bo po drugiej stronie granicy, w niemieckich landach, działa wiele farm wiatrowych. – Biznesplan dla tego bloku zakłada świadczenie usług regulacyjnych dla operatora systemu przesyłowego – słyszymy w PGE, które najwyraźniej przychyliło się do argumentacji Polskich Sieci Elektroenergetycznych mówiących o potrzebie budowy bloków gazowych na północy Polski.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że rezygnując z węgla w miejscu przy granicy z Niemcami, PGE uniknie konsultacji transgranicznych, które mogłyby się okazać problematyczne. Przede wszystkim jednak łatwiej będzie blok sfinansować. Coraz więcej banków odmawia wykładania pieniędzy na inwestycji związane z węglem. A nawet jeśli daje pieniądze grupom posiadającym znaczący udział węgla w wytwarzaniu, to z zastrzeżeniem, że nie zostaną one skierowane na taki projekt.