Faksem z Gdańska
Ministerstwo Finansów nie wycofa się z akcyzy na olej opałowy - brzmi suchy komunikat rzecznika prasowego resortu. To zła wiadomość. Popełnianie błędów jest rzeczą ludzką. Przyznanie się do błędu i próba jego naprawy jest cnotą. Trwanie w błędzie jest grzechem.Rozumiem powody nerwowego poszukiwania przez resort finansów dodatkowych źródeł wpływów. To jest poniekąd jego obowiązek w sytuacji budżetowej dziury. Stąd przyspieszone i spotęgowane podwyżki akcyzy na paliwa.Polityczny rachunek tego manewru, wykonanego tuż przed sezonem urlopowym, przedstawia się dość rozpaczliwie. 10-procentowe podwyżki akcyzy nakładają się na stały wzrost cen paliwa w tym roku i powodują zrozumiałą frustrację użytkowników dróg, szykujących się do wakacyjnych wojaży oraz rolników, przygotowujacych się do żniwnej kampanii. Ale manipulowanie akcyzą na paliwa napędowe, w imię troski o stan finansów publicznych, mieści się przynajmniej w kompetencjach i obowiązkach ministra finansów.Zupełnie inaczej rzecz się ma z rozciąganiem akcyzy na olej opałowy. Jest to nośnik energii a nie paliwo napędowe. Stąd zastrzeżenia konstytucyjne, podnoszone głośno przez Polską Izbę Paliw Płynnych. Konstytucja chce, by ciężary podatkowe nakładane były w drodze ustawowej. A ten manewr fiskalny trafił akurat w nośnik energii gorąco polecany z przyczyn ekologicznych.W ostatnich latach trwała w Polsce kampania zachęcająca do przechodzenia z węgla na olej opalowy. I tak się stało w wielu gminach, szkołach, szpitalach i przedsiębiorstwach. Mam taki spektakularny przypadek pod nosem, na Wyspie Sobieszewskiej, koło Gdańska. Było to korzystne dla ochrony środowiska naturalnego i opłacalne ekonomicznie, aż do czasu, gdy do akcji wkroczył resort finansów. Olej, z dnia na dzień, przestał być konkurencyjnym nośnikiem energii.W kogo to uderzyło? Przede wszystkim w jednostki budżetowe utrzymywane przez państwo i samorządy. Powoduje drastyczny wzrost kosztów, albo zmusza do poniesienia wydatków na ponowne przezbrojenie na inny nośnik energii. Efekt fiskalny takiej operacji dla budżetu jest wątpliwy. Zwłaszcza, że Ministerstwo Finansów, pod wpływem krytyki mówi - dość mgliście - o dodatkach dla sfery budżetowej i indywidualnych mieszkańców, rekompensujących wzrost kosztów ogrzewania. Skoro tak, to po co to całe zamieszanie i dezorganizacja cenowa rynku?Rząd powinien starannie kalkulować skutki, w tym także polityczne, każdego swego ruchu. Wstępny kredyt społecznego zaufania i przyzwolenia, zdobyty w czasie wyborów, został już w dużej mierze skonsumowany. Ten obowiązek - kalkulowania skutków społecznych i politycznych podejmowanych decyzji - ciąży również na ministrze finansów, o ile nie jest jego zamiarem ułatwianie życia opozycji.
JANUSZ LEWANDOWSKI