Ubywa firm rosyjskich notowanych w Nowym Jorku. Rada nadzorcza Rostelekomu, wiodącego operatora telefonii stacjonarnej w Rosji, rozważa wyprowadzenie papierów firmy z amerykańskiej giełdy. Z informacji dziennika "Wiedomosti" wynika, że walory telekomu trafią na londyński parkiet.

W zeszłym roku z notowań w USA zrezygnował paliwowy koncern Tatnieft. Nieoficjalnie raporty okresowe spółki nie odpowiadały standardom amerykańskiej rachunkowości. Formalnie przyczyną odejścia z NYSE był wzrost wydatków związanych z obecnością na tamtejszej giełdzie.

Czy podobnie jest w przypadku Rostelekomu? -Władze spółki rozpatrywały możliwość wycofania firmy z obrotu już rok temu. Płynność notowanych za oceanem papierów jest bardzo niska - twierdzi w rozmowie z "Parkietem" Anna Kurabatowa, analityk banku inwestycyjnego Aton. Ponadto Rostelekom miał problemy z amerykańskim nadzorem finansowym. Spółka musiała wyjaśnić urzędnikom, w jaki sposób świadczy usługi telefoniczne odbiorcom w krajach tzw. osi zła.

W kwietniu w Nowym Jorku znacząco pogorszył się klimat wobec rosyjskich emitentów. John Thain, prezes NYSE, stwierdził wtedy, że ma zastrzeżenia do ładu korporacyjnego i przejrzystości firm z Rosji. Inwestycje na londyńskim AIM, na którym notowane jest wiele spółek z krajów byłego ZSRR, zostały porównane wówczas przez przedstawicieli SEC (amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd) do gry w kasynie.

Od 2002 r. w USA obowiązuje prawo Sarbanesa-Oxleya wprowadzone po skandalach związanych z kreatywną księgowością. Nowe regulacje zwiększyły koszty, a obowiązki informacyjne wobec emitentów zaostrzyły się. Zdaniem analityków, Rostelekom z tytułu obecności na NYSE rocznie wydaje 10 mln USD. Na razie drogą telekomu nie zamierzają podążyć inne rosyjskie koncerny notowane na amerykańskiej giełdzie. Jednak po zaostrzeniu prawa, z Nowego Jorku uciekły europejskie spółki, jak Danone, Telenor czy British Airways.