W sprawie banku IKB Deutsche Industriebank, największej niemieckiej ofiary kryzysu kredytowego, pojawił się nowy wątek. Niemiecki nadzór finansowy podejrzewa, że przed ujawnieniem strat doszło do manipulacji kursem jego akcji.
Według nieoficjalnych informacji, śledztwo dotyczy jednego z traderów z Deutsche Banku, który obracał papierami IKB. Rzecznicy Deutsche Banku nie chcieli jednak tego potwierdzić. W niemieckim prawie za wykorzystywanie w handlu papierami informacji poufnych grozi pięć lat więzienia i grzywna.
Regulatorzy sprawdzają handel papierami przed dniem 30 lipca zeszłego roku, kiedy to IKB, mający siedzibę w Duesseldorfie, odwołał roczne prognozy i ujawnił, że musiał skorzystać z awaryjnego finansowania. Stało się to zaledwie dziesięć dni po tym, jak przedstawiciele IKB odrzucali sugestie dotyczące możliwych złych efektów, jakie załamanie na rynku ryzykownych kredytów hipotecznych za Atlantykiem będzie mieć dla kondycji banku. Jak się potem okazało, IKB miał spory portfel papierów opartych na takich kredytach i gdy zaczęły one gwałtownie tracić na wartości, musiał skorzystać z ponad 8 mld euro pomocy od państwowego banku KfW i rządu Niemiec.
Akcje IKB wskutek problemów straciły ponad 80 proc. wartości. Przecena zaczęła się jednak jeszcze przed 30 lipca. - Wszyscy wiemy, jak groźne okazały się problemy IKB. Ktokolwiek miał jakieś poufne informacje na ten temat, wiedział, że kurs akcji musi się załamać - mówi Dieter Hein, analityk z Fairesearch we Frankfurcie.
Banki w Niemczech wciąż odczuwają skutki kryzysu na rynku subprime. Wolfgang Spissler, szef HVB Group, banku wchodzącego w skład włoskiej grupy UniCredit, powiedział, że jego spółka poniosła w związku z kryzysem "znaczące" straty w I kwartale.