Możliwe, że załoga elektrowni Kozienice dostanie akcje pracownicze zamiast ekwiwalentu za nie. Wtedy rząd będzie mógł wnieść ten zakład wytwórczy do Enei, nie martwiąc się o strajk w Kozienicach. Na razie, zgodnie z przepisami, załodze przysługuje gotówka. Większość pracowników wcale jej nie chce i szykuje się do protestu. Mimo to, że resort skarbu mówi o średnio 140 tys. zł (brutto) przypadających na każdego uprawnionego pracownika.

Żeby pójść związkowcom na rękę, resort skarbu jest skłonny posunąć się do wprowadzenia zmian w prawie. Będzie musiał poprawić błąd, który popełnił w ubiegłym roku, nowelizując ustawę o komercjalizacji i prywatyzacji. - W ministerstwie przygotowywane jest pewne rozwiązanie legislacyjne - dowiedzieliśmy się nieoficjalnie w MSP. Jakie? Tego nie udało nam się dokładnie ustalić. Zajmujący się energetyką wiceminister skarbu Michał Krupiński jest w delegacji.

Na mocy ubiegłorocznej "poprawki" ustawy o komercjalizacji uprawnionym pracownikom państwowej spółki, która jest wnoszona do innej firmy ze stuprocentowym udziałem Skarbu Państwa, należy się nie 15-proc. pakiet akcji, ale ich równowartość w pieniądzu. Taka właśnie sytuacja następuje w przypadku połączenia Elektrowni Kozienice z Eneą. I na tym lista spółek z ekwiwalentem do wypłacenia się kończy. Nigdy wcześniej to rozwiązanie nie było stosowane. Związkowcy z Elektrowni Kozienice powołują się na ekspertyzy prawne, z których wynika, że cała operacja z wypłacaniem gotówki zamiast akcji pracowniczych może być niezgodna z konstytucją. Stąd cały spór z zarządem i MSP. Opóźnia on utworzenie ostatniej z budowanych obecnie czterech państwowych grup energetycznych.

Chociaż MSP na razie nie ujawnia wprost swoich planów, to opinie prawników są zgodne: aby zmienić sporny przepis ustawy, MSP musiałoby go znowelizować. Rozporządzenie tutaj nie wystarczy, bo ma ono charakter wykonawczy i nie może podważać zasad przewidzianych w ustawie.

Na czwartek w elektrowni zapowiadane jest spotkanie ministra skarbu Wojciecha Jasińskiego ze związkowcami. Jego wizyta i przedstawienie konkretnych propozycji to dla załogi warunek, który musi zostać spełniony, aby powstrzymali się oni od zapowiadanych również na czwartek protestów. Wczoraj związkowcy spotkali się z dyrekcją Kozienic, ale rozmowy nie poprawiły znacząco nastrojów. Związkowcy wyśmieli to, że pokazano im, jak mogliby zainwestować swój ekwiwalent.