„Wielka” poszczepionkowa rotacja

Pod koniec października nic jeszcze nie wskazywało no to, że kolejny miesiąc okaże się dla rynków akcji najlepszym okresem od lat.

Publikacja: 12.12.2020 13:02

„Wielka” poszczepionkowa rotacja

Foto: Bloomberg

Głównymi wygranymi ostatnich kilku tygodni stały się regiony, sektory i spółki, które chwilę wcześniej padały na kolana pod ciężarem ciosów wymierzanych gospodarkom w obliczu jesiennej fali pandemii. Ten nieoczekiwany zwrot akcji był oczywiście zasługą szczepionkowej euforii, która uodporniła giełdowych graczy na wszelkie negatywne wieści. Ubocznym efektem tego „zaszczepienia" inwestorów na koronawirusa jest jednak większa podatność na wirusa spekulacji. Dziś już wszyscy wierzą w wielką hossę, wielką rotację i bitcoina. Stwierdzenie prezesa firmy Pfizer ogłaszającego 9 listopada efekty badań nad nowatorską szczepionką na koronawirusa, że jest to największe osiągnięcie medycyny w ciągu stu lat, mogło wydawać się przesadą. Wall Street najwyraźniej jednak potraktowała je bardzo poważnie, skoro dla indeksu S&P500 okazał się to najlepszy listopad od niemal stu lat. Natomiast przemysłowy indeks Dow Jones zaliczył największy miesięczny wzrost od stycznia 1987 roku, niwelując straty z pandemicznego krachu i ustanawiając nowy rekord. Wszystko to stało się możliwe, w gruncie rzeczy, jedynie dzięki lawinie optymistycznych wieści dotyczących szczepionek.

Wysoko zawieszona poprzeczka

Bardzo szybko okazało się, że wysoka, bo 90-procentowa skuteczność, produktu amerykańskiej firmy to „nic" w porównaniu z 92-proc. efektywnością jej rosyjskiego (opartego na tradycyjnej technologii) odpowiednika, nie mówiąc o danych świadczących o ponad 94-proc. skuteczności szczepionki stworzonej przez spółkę Moderna. Firma Pfizer nie kazała inwestorom długo czekać i zdołała „przelicytować" konkurencję, ogłaszając rezultaty kolejnej fazy testów świadczących o 95-procentowej skuteczności wakcynacji. Na zmierzenie się z tak wysoko ustawioną poprzeczką gotowi okazali się jedynie Rosjanie, a skuteczność Sputnika V ustalono ostatecznie na 95 proc. Na tym tle informacja dotycząca „jedynie" 70-proc. skuteczności angielskiej (tradycyjnej) szczepionki stworzonej przez spółkę AstraZeneca wydawała się mało imponująca. Jednak dane świadczące o 90-proc. efektywności przy (przypadkowym) podawaniu mniejszej dawki pozwoliły angielskiej sztafecie utrzymać się blisko liderów. Wszystko to działo się zaledwie w ciągu trzech listopadowych tygodni, dając inwestorom nadzieję, że słowa pandemia i lockdown znikną za chwilę z pierwszych stron gazet. Co więcej, według przekazanych 8 grudnia wstępnych danych, czarnym koniem szczepionkowego „wyścigu" mogą okazać się Chiny ze swoim produktem skutecznym w 97 proc.

Trend może być tylko jeden...

To, że tegoroczne plany dostaw produktu firmy Pfizer zostały przepołowione, a Szwajcaria nie zdecydowała się (inaczej niż Wielka Brytania) na szybkie zatwierdzenie szczepionek z uwagi na brak wystarczających danych dotyczących ich bezpieczeństwa i skuteczności, nie zdołało zawrócić inwestorów z obranej w listopadzie ścieżki. W pierwszej dekadzie grudnia wskaźniki optymizmu inwestorów na Wall Street znalazły się na poziomie niewidzianym od grudnia 2018 roku. Stało się tak, pomimo że Kalifornia, będąca najbogatszym stanem USA, zmagając się z silnym wzrostem zakażeń, ogłosiła ponowny lockdown, a główny epidemiolog kraju, dr Anthony Fauci zapowiada, że najgorsza sytuacja czeka USA w styczniu i w lutym (pomimo szczepionek).

GG Parkiet

Poziom gotówki w portfelach globalnych funduszy akcji spadł znacząco, a przeważenie instrumentów udziałowych jest w nich najwyższe od trzech lat. Do rekordów zbliża się wartość pożyczek udzielonych pod zastaw akcji, a wskaźnik krótkich pozycji utrzymywanych na akcjach z indeksu S&P 500 osiągnął wieloletnie minimum. W ostatnich tygodniach do funduszy akcji na świecie wpłynęło najwięcej środków od początku 2018 roku. Świetne nastroje panują zarówno wśród zarządzających funduszami, jak i indywidualnych inwestorów, którzy długo nie mogli przekonać się do pandemicznej hossy (wykres 1). Stratedzy czołowych domów inwestycyjnych prześcigają się w określeniu pułapu, na jaki wzniesie się w przyszłym roku indeks S&P 500, bo o to, że trend może być tylko jeden (w górę), akurat nie ma sporu. Morgan Stanley twierdzi, że będzie to 3900 punktów, ale już Goldman Sachs daje więcej – 4300. Wszystkich przebija JP Morgan, obstawiając, że S&P 500 osiągnie pod koniec przyszłego roku 4500 punktów. Praktycznie wszyscy zgadzają się też, że rotacja między różnymi aktywami, regionami i sektorami, jakiej przedsmak mieliśmy w listopadzie, przyjmie postać wielkiej rotacji w przyszłym roku. Zapoczątkowana wieściami o skutecznej szczepionce zmiana liderów na rynkach miała w ostatnich tygodniach miejsce prawie wszędzie i na wszystkim (wykres 2). Widać ją było zarówno w relacji między Europą (i Japonią) a USA, jak i między indeksem chińskich akcji a giełdami pozostałych rynków wschodzących. Spółki technologiczne ustąpiły nieco miejsca innym branżom. Indeks spółek FANG's praktycznie stanął, przyglądając się wzrostom szerokiego rynku akcji w USA. Spółki cykliczne (przemysł, finanse) zachowywały się lepiej od defensywnych (sektor zdrowia, użyteczności publicznej). Indeksy spółek typu growth musiały dać za wygraną w obliczu gwałtownego odreagowania firm typu value. Małe spółki zachowywały się lepiej od dużych. Obligacje skarbowe oddały palmę pierwszeństwa obligacjom korporacyjnym. Nawet złoto musiało usunąć się w cień w obliczu szarży przypuszczonej przez, jak twierdzą niektórzy, swojego cyfrowego odpowiednika – bitcoina.

Rotacją, która przykuła uwagę większości inwestorów, było odrodzenie spółek zaliczanych do kategorii value, któremu towarzyszyła nerwowa stabilizacja niekwestionowanych liderów ostatnich lat, czyli spółek wzrostowych. Należy przy tym zauważyć, że większość odreagowania była związana z odbiciem w branży finansowej oraz energetycznej (wydobycie i rafinacja ropy). Oba te sektory odpowiadają prawie za połowę wzrostów indeksu Russell 1000 Value (wzrost o ponad 10 proc.), licząc od 6 listopada (przed szczepionką) do 8 grudnia. Oznacza to, że bez akcji banków i wydobywców ropy inwestorzy nie byli w stanie wykorzystać tej teoretycznej rotacji, szczególnie że indeks Russell 1000 Growth zyskał w tym samym okresie 3 proc., a indeks Nasdaq ponad 5 proc.

GG Parkiet

Patrząc na stopy zwrotu z odpowiedniej perspektywy, w dalszym ciągu tegoroczna przewaga spółek wzrostowych nad spółkami typu value pozostaje rekordowo duża – ponad 30 punktów procentowych. Póki co, wygląda to jedynie na minirotację, a do wielkiej rotacji sporo jej brakuje. Ponieważ słabość sektorów finansowego oraz energetycznego nie wynikała jedynie z pandemii, lecz była trwającym od lat procesem, były one od dawna mocno niedoważane w portfelach globalnych funduszy akcji. Nadzieja na poszczepionkową normalizację sytuacji w gospodarce mogła przyczynić się do poprawy oceny atrakcyjności obu branż, ale nie jest w stanie zmienić trendów, które wpływały na ich słabość jeszcze przed pandemią.

Szarża bitcoina

GG Parkiet

Tak czy inaczej rynki, gdzie banki i producenci paliw oraz sektor przemysłowy, albo szerzej, spółki typu value, są mocno reprezentowane, czyli Europa (w tym Polska), rynki wschodzące poza Chinami (np. ASEAN, Rosja, Brazylia, Turcja) i Japonia, zdołały w ostatnich tygodniach utrzeć nosa niepokonanym dotąd spółkom wzrostowym i technologicznym z Chin oraz USA. Zresztą Pekin zdołał przyczynić się do względnej słabości indeksu MSCI China, jeszcze zanim zapanowała szczepionkowa euforia. Zamiast świętować sukces (największego w historii) IPO spółki Ant Group, czyli finansowej odnogi Alibaby, chińskie władze postanowiły wstrzymać ofertę, ze względu na zmiany regulujące rynek pożyczkowy w Chinach. Dodatkowe komentarze o konieczności wzmożenia kontroli nad działalnością takich gigantów jak Tencent czy Alibaba jedynie wzbudziły niepokój wśród inwestorów. Nie zmienia to faktu, że Chiny, m.in. dzięki działalności spółki Ant Group, są dziś globalnym liderem rozwoju technologii blockchain i pracują nad wprowadzeniem wirtualnej waluty, choć pozostają sceptyczne w kwestii samego bitcoina (BTC).

Tymczasem to właśnie ta cyfrowa waluta stała się bohaterem ostatnich tygodni i stroną kolejnej głośnej rotacji, stając w szranki ze złotem (wykres 3). Wzrost kursu bitcoina o niemal 100 proc. od początku października i o 150 proc. od początku roku daje mu palmę pierwszeństwa spośród wszelkich aktywów. Pytanie tylko, czym tak naprawdę jest bitcoin. Stworzony na bazie wzorca złota (ograniczona ilość i decentralizacja) przez pierwszą dekadę miał być, zgodnie zresztą z wizją swego twórcy, cyfrową konkurencją dla dolara czy euro. W takiej roli widział go też słynny Laszlo Hanyecz, kupując (w 2010 roku) dwie pizze za 10 tys. BTC, wartych wtedy około 30 dolarów, dziś – 190 mln dolarów. Po takich doświadczeniach trudno się dziwić, że bitcoin od dawna nie jest używany jako powszechny środek płatniczy. Okazał się tak wartościową „walutą", że zgodnie z prawem Kopernika-Greshama został natychmiast wyparty przez gorszy pieniądz. Dlatego, szczególnie w tym roku, narracja została zmieniona. Bitcoin staje się dziś aktywem finansowym, którego główną funkcją ma być przechowywanie wartości i bycie bezpieczną przystanią w portfelach zamożnych inwestorów. Tym samym wdarł się na terytorium do tej pory zarezerwowane dla złota. Nie wiem czy ma realną szansę zagrozić pozycji złotego kruszcu, ale muszę przyznać, że zyskał ostatnio wpływowych zwolenników – od Paula Tudora Jonesa, przez Stana Druckenmillera, po znanego historyka Nialla Fergusona.

Problem w tym, że moim zdaniem bitcoin nie do końca zasługuje na miano cyfrowego złota. Jest tak między innymi dlatego, że ograniczenie jego podaży jest dość iluzoryczne. To prawda, że może zostać wykopanych jedynie 21 mln sztuk BTC (zakładając, że protokół nie zostanie zmieniony), ale tyle samo może też istnieć jego nieco odmiennych klonów stworzonych w procesie określanym jako hard fork, takich jak Bitcoin Cash, Bitcoin SV, Bitcoin Gold itd (właściciele BTC mają do nich prawo). Złota nie da się tak sklonować – nawet Newtonowi nie udało się w jego alchemicznych staraniach zamienić ołowiu w cenny kruszec. Poza tym, na miano bezpiecznej przystani i aktywa utrzymującego wartość trzeba sobie zasłużyć. Złoto, jako część portfela inwestycyjnego, ma na tym polu 50 lat historii (licząc od końca systemu z Bretton Woods). Bitcoin dopiero niedawno trafił na inwestycyjne radary. Dlatego póki co jego ostatnią szarżę traktuję raczej jako symptom pojawiającego się wśród inwestorów od stuleci wirusa spekulacji, na którego nikt jeszcze nie znalazł skutecznej szczepionki.

Jarosław Niedzielewski, zarządzający funduszami Investors TFI

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty