W grudniu ub.r. pracowaliśmy o dwa dni krócej niż rok wcześniej, w listopadzie zaś o dzień dłużej. Już z tego powodu było jasne, że roczne tempo rozwoju gospodarki w grudniu zwolniło w stosunku do listopada. Piątkowa seria danych to potwierdziła. Po korekcie o czynniki sezonowe i kalendarzowe gospodarka utrzymała impet.
– Ostatnie dane sugerują w naszej ocenie, że wzrost PKB w IV kwartale ub.r. przekroczył poziom 5 proc. rok do roku – mówi Jakub Rybacki, ekonomista z ING Banku Śląskiego. Tego samego zdania są m.in. ekonomiści PKO BP, którzy w ub.r. najlepiej szacowali publikowane co miesiąc wskaźniki makroekonomiczne, a także eksperci Pekao.
Kalendarz zamazał obraz
Jak podał w piątek GUS, produkcja sprzedana przemysłu zwiększyła się w grudniu o 2,7 proc. rok do roku, po zwyżce o 9,1 proc. w listopadzie. Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści przeciętnie spodziewali się wyniku na poziomie 3,1 proc. Nieco głębsze od oczekiwań spowolnienie wzrostu produkcji można jednak w całości wytłumaczyć efektami kalendarzowymi i sezonowymi. Po oczyszczeniu z takich zaburzeń wzrost produkcji przyspieszył do 7,3 proc. rok do roku, z 6,9 proc. w listopadzie.
W całym IV kwartale dynamika produkcji przemysłu wynosiła średnio 8 proc. rok do roku, najwięcej od I kwartału 2011 r., po 6,4 proc. w III kwartale. Po oczyszczeniu z efektów sezonowych produkcja rosła w ostatnim kwartale w tempie 7,9 proc. rok do roku, w porównaniu z 7,2 proc. w III kwartale ub.r.
Ponadprzeciętne tempo wzrostu produkcji m.in. maszyn i urządzeń, wyrobów z metali oraz sprzętu transportowego wskazuje, że rozwojowi polskiego przemysłu sprzyjał pod koniec roku silny popyt zagraniczny oraz inwestycyjny.