Główny indeks warszawskiej giełdy już nigdy nie wróci do szczytu z 2007 r.?

Przebicie przez WIG20 wsparcia na poziomie 2100 pkt nie wróży dobrze koniunkturze na warszawskim parkiecie. To jest czas na selektywny dobór spółek do portfela albo zwrot ku innym aktywom – mówili w Loży „Parkietu" Wojciech Białek, analityk z TMS Brokers, prof. Krzysztof Borowski, wykładowca w SGH, oraz Dariusz Świniarski, zarządzający funduszami w Skarbcu TFI.

Aktualizacja: 23.02.2022 18:07 Publikacja: 23.02.2022 17:38

Gośćmi Grzegorza Siemionczyka w lutowej Loży „Parkietu” byli (na dole od lewej): Wojciech Białek, an

Gośćmi Grzegorza Siemionczyka w lutowej Loży „Parkietu” byli (na dole od lewej): Wojciech Białek, analityk w TMS Brokers, prof. Krzysztof Borowski, wykładowca w SGH, oraz Dariusz Świniarski, zarządzający funduszami w Skarbcu TFI.

Foto: parkiet.com

materiały prasowe

Przedstawiamy wybrane wypowiedzi uczestników lutowego wydania Loży „Parkietu".

O załamaniu na warszawskiej giełdzie z ostatnich dni:

Wojciech Białek: Jeszcze w poniedziałek rano zakładałem, że do późnej wiosny silne wsparcie na poziomie 2100 pkt zostanie obronione przy założeniu, że nie będzie wojny na Ukrainie. Wojny formalnie jeszcze nie ma, a ten poziom został przełamany. Jeśli Putin nie wyjdzie z bunkra z rękami do góry, to sytuacja będzie wyglądała niepokojąco. Gdyby tych 2100 pkt nie zostało obronionych, to WIG20 miałby przed sobą ruch w dół o wielkości równej wcześniejszej konsolidacji powyżej 2100 pkt. To by go zrzucało w stronę 1900 pkt, gdzie jest kolejne wsparcie wyznaczone przez dołek z pierwszych miesięcy 2021 r.

Jeszcze kilka dni temu powiedziałbym, że gdy WIG20 spadnie do 2100 pkt, to trzeba będzie kupować polskie akcje, przetrzymać straszenie w marcu, zarobić i sprzedać w maju. Teraz ten plan nie wygląda już zbyt dobrze.

Krzysztof Borowski: Na WIG20 widać coś w rodzaju formacji RGR, czyli głowy i ramion. Mamy wybicie w dół przez linię szyi, przez co zapala się poziom docelowy w okolicy 1800 pkt. Może nie dzisiaj i nie jutro, ale w średnim terminie. Chyba że indeks zawróci powyżej tego wsparcia, które zostało w poniedziałek naruszone. Wtedy może być gwałtowne wyjście w górę. Jeśli tak się nie stanie, tylko WIG20 zatrzyma się na tej linii wsparcia, która teraz stała się linią oporu, to raczej będzie trzeba oczekiwać wybicia dołem.

Dariusz Świniarski: WIG20 jako ten indeks, który charakteryzuje się największym zaangażowaniem inwestorów zza granicy, naturalnie traci, gdy na świecie utrzymuje się awersja do ryzyka, a kapitał odpływa z rynków wschodzących ku bezpiecznym przystaniom.

O tym, dlaczego WIG20 nie zdołał wrócić do szczytu z 2007 r., inaczej niż szeroki WIG:

Dariusz Świniarski: W trakcie hossy do 2007 r. WIG20 był ciągnięty w górę przez banki, z olbrzymią dominacją Pekao SA i PKO BP. Wskaźnik C/WK (cena do wartości księgowej) dla indeksu WIG-banki sięgał wtedy 3,8, teraz to niespełna 1,4. Kursy banków są niżej, bo niższa jest realizowana przez nie stopa zwrotu z kapitału. Wtedy wynosiła 20 proc., a dzisiaj niewiele powyżej 1. Sam WIG-banki akurat ostatnio mocno rósł, ale nawet to nie wystarczyło, aby pociągnąć WIG20. To pokazuje, że temu indeksowi nie sprzyjała struktura sektorowa. Gdy na światowych rynkach drożały spółki technologiczne, to w WIG20 takich spółek nie było. Gdy w końcu się w nim znalazły, np. Allegro, to zaczęły mocno tanieć.

Krzysztof Borowski : WIG20 nie jest dobrą wizytówką warszawskiej giełdy. Czasem spółki robią karierę w mWIG40 i są dołączane do WIG20, gdy kursy ich akcji są w okolicach szczytu. Tak było w przypadku Mercatora, ale takich przypadków było więcej. Po wejściu do WIG20 te spółki tanieją. Dodatkowo, brak kapitalizacji dywidend co roku podcina ten indeks. Ale warto też pamiętać, że hossa zakończona w 2007 r. to nie była zwykła hossa, tylko – jak wtedy żartowaliśmy – hossanna. Doszło do przełamania zmodyfikowanej linii trendu, co się rzadko zdarza. Krótko mówiąc, w 2007 r. było bardzo drogo i teraz trudno będzie do tego poziomu wycen wrócić, szczególnie w świetle tego, co się dzieje na świecie.

Dla mnie dobrym reprezentantem polskiej gospodarki jest WIG. W 2021 r. ustanowił rekord, odzwierciedlając to, co się działo w sferze makro, czyli rozgrzanie gospodarki.

O tym, co może czekać akcje banków w najbliższym czasie:

Dariusz Świniarski: Gdyby nie podatek bankowy i składki na BFG akcje banków mogłyby być wyżej, a wtedy cały WIG20 byłby wyżej. Wycena WIG-banki na poziomie 1,35 w przypadku wskaźnika C/WK nie jest zbyt wymagająca. W 2007 r. ten wskaźnik dochodził do 4, chociaż to był poziom nie do utrzymania na dłuższą metę. Ale przestrzeń do wzrostu notowań banków widać. Widzimy to po wynikach banków z IV kwartału 2021 r. To był dopiero początek okresu poprawy przychodów w związku ze wzrostem stóp procentowych. Główny strumień przychodów odsetkowych dopiero się pojawi. Byłoby to paliwo do zwyżek, gdyby nie środowisko risk-off, które odstrasza zagranicznych inwestorów.

O tym, czy skup akcji własnych przez Huuuge oznacza, że spółki gamingowe są wyceniane zbyt nisko:

Wojciech Białek: Dla mnie momentem do spekulacyjnego wejścia w spółki z WIG.GAMES i okolic byłby spadek kursów ich akcji do dołka covidowego z marca 2020 r. Był długi okres, gdy WIG.GAMES i WIG-leki były najsłabszymi spośród sektorowych indeksów. To jest cena, którą te spółki płacą za wcześniejsze zwyżki notowań związane z covidem. Zaraza zanika, więc następuje wyprzedaż akcji spółek z tych dwóch sektorów. Orientacyjnym poziomem, gdy wyprzedaż powinna osiągnąć apogeum, są okolice 15 tys. pkt na WIG.GAMES. Obecnie indeks ten jest powyżej 18 tys. pkt.

Krzysztof Borowski: Jeśli chodzi o spółki gamingowe, to nie jestem fanem patrzenia na wykres sektorowy, tylko na indywidualne walory. Zainteresowałbym się nimi dopiero wtedy, gdy pojawi się wyraźne V-kształtne odbicie notowań. Zgadzam się z tym, że jeśli wcześniej te spółki cieszyły się dużym zainteresowaniem inwestorów, to teraz muszą za to zapłacić. A jeśli rozpoczęła się fala spadkowa, to ceny mogą zejść niżej, niż się wszystkim wydaje. Dlatego w fazie spadkowej nie jestem fanem analizy fundamentalnej. Widzę, że analitycy mają bardzo wysokie wyceny docelowe dla niektórych spółek, podczas gdy ich akcje są w trendzie spadkowym. Może analitycy będą mieli rację, ale w krótkim terminie to rynek ma zwykle rację. Zwłaszcza że wzrost stóp procentowych nie sprzyja spółkom wzrostowym, czyli m.in. gamingowi i biotechnologii.

Dariusz Świniarski: Warto jeszcze wspomnieć o zmianach w oprogramowaniu iOS i Android. Producenci gier na urządzenia mobilne w modelu Free to Play, tzn. takich, które pobierane są za darmo i monetyzowane przez płatności w grach, mocno to odczuli. Te zmiany utrudniły im docieranie do klientów. Natomiast w ujęciu globalnym wyceny akcji producentów gier są atrakcyjne, o czym świadczą kolejne przejęcia na tym rynku. Ostatnio Microsoft przejął Activision Blizzard, oczywiście z premią względem wyceny rynkowej. Kupujący dostrzegł więc w spółce potencjał. Ale w kontekście wzrostu stóp procentowych na świecie inwestorzy nie będą raczej przeważali spółek wzrostowych.

O sytuacji na amerykańskim rynku akcji:

Krzysztof Borowski: Na S&P 500 doszło do powstania formacji szczytowej. Mieliśmy podwójny szczyt i wybicie dołem. Dla mnie to było poważne ostrzeżenie, że może dojść do odwrócenia długoterminowego trendu wzrostowego. Jeśli nie, to oczekiwałbym korekty, która jednak trochę potrwa, przynajmniej kilka miesięcy. Musi minąć cztery, pięć albo nawet więcej miesięcy, żeby rynek wyszedł w górę. W tej chwili mamy jednak więcej sygnałów negatywnych niż pozytywnych. W Polsce też zaczynamy wybijać się dołem. Technicznie nie ma powodów, żeby wchodzić na rynek akcji, co najwyżej fundamentalnie.

O rynku obligacji:

Wojciech Białek: Z punktu widzenia schematu rotacji aktywów w ramach cyklu koniunkturalnego w obligacje długoterminowe wchodzimy w szczycie inflacji. Do dyskusji jest, czy ten szczyt jest już za nami, czy jeszcze przed nami. To może wyglądać inaczej w różnych krajach. W przypadku USA za poziom wejścia przyjąłem rentowność obligacji dziesięcioletnich na poziomie 2,5 proc., a na razie jesteśmy przy 2 proc.

Dariusz Świniarski: Widzimy potencjał w obligacjach zmiennokuponowych w obecnym otoczeniu. Czy 9,2 proc. rok do roku w styczniu to był szczyt inflacji i teraz nastąpi wypłaszczenie ścieżki wzrostu cen? Moim zdaniem tak może być. To oraz geopolityka mogą skłaniać Radę Polityki Pieniężnej do zmniejszenia skali podwyżek stóp procentowych, powiedzmy z 0,5 pkt proc. miesięcznie do 0,25 pkt proc. Wtedy atrakcyjne stałyby się też stałokuponowe obligacje. Z inwestowaniem w te papiery można się jeszcze trochę wstrzymać, ale w tym roku powinien pojawić się moment, gdy warto będzie to zrobić. Obligacje korporacyjne i komunalne, które płacą kupon bazujący na stopach WIBOR, już teraz są atrakcyjną klasą aktywów. WIBOR w okolicy 4 proc. plus marża około 3 pkt proc. daje już przyzwoitą stopę zwrotu.

Inwestycje
Kamil Stolarski, Santander BM: Polskie akcje wciąż są nisko wyceniane
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Na giełdach nie dzieje się nic złego
Inwestycje
Uspokojenie nastrojów sprzyja korekcie spadkowej na rynku ropy naftowej
Inwestycje
Niemiecki DAX wraca do walki o 18 000 pkt
Inwestycje
Michał Stajniak, XTB: Kakao na ścieżce złota, szuka rekordów
Inwestycje
Łańcuch wartości i jego rola w badaniu istotności