Przedwczesna szarża jastrzębi?

Opadł już kurz bitewny w banku centralnym. Spory wokół tematów takich jak zysk NBP czy pozyskanie linii kredytowej z MFW wygasły. W obecnej, już dużo spokojniejszej, atmosferze możemy więc znów zająć się głównym celem banku centralnego, czyli utrzymaniem niskiej inflacji. A dokładniej polityką stóp procentowych, która do tego celu ma prowadzić.

Publikacja: 19.07.2010 01:37

Czynnikiem, który skłania do refleksji nad tym tematem, są, jakżeby inaczej, komentarze członków Rady Polityki Pieniężnej. A wśród całego spektrum wypowiedzi napływających z RPP szczególną uwagę przyciągają te zapowiadające nadchodzące podwyżki stóp procentowych. Cóż, po raz kolejny potwierdza się, że skrajne opinie najbardziej przyciągają uwagę.

Wygląda bowiem na to, że również w polityce pieniężnej Polska wysuwa się na pozycję lidera. Podczas gdy przedstawiciele głównych światowych banków centralnych (w tym z bliskiego nam gospodarczo obszaru, czyli z Europejskiego Banku Centralnego) bardzo wstrzemięźliwie wypowiadają się o przejściu w stronę restrykcyjnej polityki pieniężnej, na naszym krajowym podwórku raz po raz pojawiają się zapowiedzi podwyżki (lub nawet podwyżek) stóp procentowych. I to podwyżek, które miałyby mieć miejsce jeszcze przed końcem tego roku.

Oczywiście, nie ma dwóch takich samych gospodarek, co oznacza, że polityka pieniężna nie musi być międzynarodowo skorelowana. Niemniej wstrzemięźliwa retoryka głównych światowych banków centralnych ma swoje mocne uzasadnienie. Uzasadnieniem tym jest ogromna niepewność odnośnie do średnioterminowego globalnego scenariusza fundamentalnego i rynkowego. A to już jest przesłanka o niebagatelnym znaczeniu również dla polskiej gospodarki.

Mamy więc do czynienia z ciekawą sytuacją. Z jednej strony globalna niepewność i ryzyko pozostają tak znaczące jak w przeszłości, a kluczowe banki centralne nie kwapią się ze zmianami parametrów polityki pieniężnej. A z drugiej – część naszych krajowych władz pieniężnych, patrząc na całkiem niezłe wyniki polskiej gospodarki, wieszczy konieczność wzrostu stóp.

Przyznać należy, że sytuacja naszych krajowych władz pieniężnych jest nie do pozazdroszczenia. Wciąż bowiem, niczym miecz Damoklesa, wisi dylemat, jaką politykę (w tym komunikacyjną) prowadzić przy tak niepewnym środowisku zewnętrznym? Bo jeśli w tym momencie i dane, i prognozy nie są mocną podstawą do decyzji z zakresu polityki gospodarczej, to co taką podstawą może być?

Całkiem sensowną podpowiedź odnośnie do tego dylematu znaleźć można w minutes po jednym z tegorocznych spotkań Rezerwy Federalnej. W rzeczonym dokumencie pojawiły się opinie, że zbyt wczesne rozpoczęcie zacieśniania polityki pieniężnej niesie ze sobą większe ryzyko niż zbyt późny start cyklu podwyżek. Trudno temu rozumowaniu odmówić racji. Łatwiej przy spóźnionej reakcji polityki pieniężnej walczyć z inflacją, niż wyciągać gospodarkę z recesji, w przypadku gdyby reakcja okazała się przedwczesna. A to przecież nie jest nic odkrywczego.

Zarówno na podstawie czystej intuicji, jak i analizy najnowszej historii gospodarczej możemy stwierdzić, że banki centralne dużo lepiej radzą sobie z obniżaniem inflacji niż ze stymulowaniem wzrostu. Choćby z tego względu, nieco trywializując zagadnienie, że stopy procentowe nie mają żadnego ograniczenia od góry, a od dołu nie mogą przekroczyć magicznego poziomu zero procent.

Może więc nad powyższą regułą powinni pochylić się i nasi członkowie RPP? Tym bardziej że – abstrahując już od całego spektrum globalnej niepewności i ryzyka – zapowiedzi podwyżek stóp zapewne za bardzo nie pomogą, a mogą przydusić i tak mocno rachityczny optymizm krajowych konsumentów i firm.

Felietony
Ile odliczać?
Felietony
Zbieranie danych do ESRS-ów
Felietony
Nowa epoka w prospektach?
Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek