Powiedziała też, że Fed mógł w ogóle błędnie ocenić siły, które kierują inflacją. Były członek zarządu Fedu Daniel Tarullo w tym tygodniu poszedł nawet dalej i stwierdził, że „obecnie nie ma teorii na temat inflacji". Ekonomiści zachodzą w głowę, dlaczego mechanizm, który dotychczas przekładał się na podsycanie presji inflacyjnej, teraz nie działa.

Uczciwie trzeba przyznać, że inflacja w USA (mierzona deflatorem PCE: 1,4 proc. r./r.) nie jest wyjątkowo niska i daleko od celu 2 proc. Mimo to po dziewięciu latach ekspansji monetarnej można by było oczekiwać silniejszego odbicia cen. Stare modele się nie sprawdzają, ale bankierzy centralni trzymają się zdania, że presja inflacyjna gdzieś tam drzemie, w końcu wyjdzie z letargu i zasadnym będzie odchodzenie od łagodnej polityki. Co więcej, Fed już ma dość biernego czekania na potwierdzenie w miarach inflacji i swoją determinacją do normalizacji chce przekonać wszystkich dookoła, że powrót inflacji do celu jest przesądzony. Niczym szamani, Yellen i spółka przeszli do odprawiania czarów nad oczekiwaniami inflacyjnymi, by ich wzrost przełożył się na faktyczną inflację, udowadniając rację bankierów centralnych. Fed pokazuje, że zamierza kontynuować cykl podwyżek stóp procentowych jeszcze przez kilka kwartałów i rynkom pozostaje się tylko z tym pogodzić.

Jednak pozbawienie polityki monetarnej wiarygodnego zaplecza teoretycznego niesie istotne implikacje dla waluty. W „normalnych" warunkach modele inflacji podnosiłyby wiarygodność ścieżki i rynek nie miałby problemu z dyskontowaniem niemal całego cyklu już po pierwszej podwyżce. Teraz jednak jest zupełnie inaczej. Niezależnie od tego, jak daleko Fed rozrysuje ścieżkę podwyżek, rynek ograniczy się tylko do rozważania szans w odniesieniu do najbliższej decyzji. Dlatego właśnie rynek stopy procentowej na przyszły rok nie wycenia obecnie więcej, jak jedną podwyżkę (podczas gdy Fed sugeruje trzy). Potrzeba będzie wyraźnego potwierdzenia nieuchronności przestrzelenia celu inflacyjnego, aby przełożyłoby się to na jednostajną aprecjację dolara. Bez tego pozytywny wpływ polityki pieniężnej na USD będzie mieć charakter skokowy. Nie należy jej traktować jako głównej siły napędowej aprecjacji dolara (tego należy szukać prędzej w polityce fiskalnej), ale bardziej jako coś, co nie pozwoli walucie spaść niżej. Może nas czekać powtórka z przełomu lutego/marca i rajd związany z podwyżką może się pojawić dopiero na dwa, trzy tygodnie przed samym posiedzeniem, kiedy wszystko będzie już jasne.